Norbert Kościesza i Wojciech Fiłonowicz to byli funkcjonariusze policji. Obaj uważają, że zostali wydaleni ze służby za to, iż zwracali przełożonym uwagę na nieprawidłowości. Sprawa zainteresowała m.in. posłankę PO Beatę Kamińską.
Sąd oddalił skargę byłego policjanta
W środę (7.08) Sąd Wojewódzki w Białymstoku oddalił skargę byłego już policjanta Norberta Kościeszy. Utrzymał w mocy, że jego wydalenie ze służby jest prawidłowe. Były już mundurowy uważa, że został zwolniony, bowiem zgłaszał nieprawidłowości, z kolei jego przełożeni jako powód dodają "długotrwałe zwolnienia lekarskie". W tej sprawie udzieliła się posłanka PO Beata Kamińska, która ma sporo wątpliwości co do niektórych działań służb mundurowych:
- Na koniec swojej kadencji jeszcze zrobię raport dotyczący tych wszystkich informacji, doniesień, jak również uwag, które były adresowane pod kątem nie tylko garnizonu policji na Podlasiu, ale i również na terenie całego kraju - wyjaśnia.
Sam zainteresowany zapowiada odwołanie:
- Będę się odwoływał do NSA, ale ten wyrok świadczy tylko o jednym. Policjantów takich jak my można szykanować bezprawnie. I można ich zwolnić z policji, biorąc pod uwagę te zwolnienia lekarskie, które były ze względu na to, co działo się w służbie. Ja miałem urazy w służbie kilka razy, m.in. uraz nogi, który później przerodził się w 9% uszczerbku stałego. Czy tak samo ten wypadek, który miałem z dzieckiem, a później się leczyłem - mówi Kościesza.
Zdaniem byłego policjanta konsekwencje (w tym przypadku zwolnienie) zostało wyciągnięte później. Twierdzi również, że nikt o tym nie powiedział i nikt się nimi nie interesował, dopóki nie zostały zgłoszone nieprawidłowości, które działy się w Komendzie Miejskiej Policji w Białymstoku.
- Sąd wziął pod uwagę prawa materialne. Wychodzi na to, że nie warto informować drogą służbową, tak jak myśmy to robili, o tym, co się działo na służbie. Dlatego że policjant zostanie bezkarnie zwolniony - dodał Kościesza.
Nie tylko na Podlasiu
Okazuje się, że problem nieprawidłowości odnośnie tego, co dzieje się w służbach dotyczy całego kraju.
- Zgłaszają się do nas osoby z całego kraju. Opowiadają o swoich historiach, licząc na to, że my, którzy tutaj walczymy, że jakoś im pomożemy. Chociaż sami szukamy pomocy - powiedział były już funkcjonariusz Wojciech Fiłonowicz, który również uważa, iż wydalono go, bowiem zgłaszał swoje uwagi.
Podobne problemy mają dotyczyć nie tylko policji, ale i straży pożarnej.
- Zgłaszane przez nas nieprawidłowości do komendantów są później przekształcane w sprawy przeciwko nam o znieważenie funkcjonariusza - dodaje emerytowany strażak Tomasz Lichota.
Były strażak zastrzeżenia w Państwowej Straży Pożarnej w Białymstoku zgłaszał od 2005 roku. Swoim pracodawcom zarzuca tuszowanie i wszczynanie przeciwko funkcjonariuszom zgłaszającym nieprawidłowości postępowań dyscyplinarnych. Sprawy, które miały być ukrywane, dotyczyły m.in. radiostacji i latarek, które były umieszczone w jednym miejscu. Niektórzy strażacy mieli mieć osobiste latarki, a reszta miała korzystać z dostępnego sprzętu w danym momencie. Strażacy mieli informować o uszkodzonych latarkach i niedziałającej radiostacji.
24@bialystokonline.pl