Jak twierdzi w oficjalnym komunikacie zarząd białostockiego PKS-u, wysłuchano postulatów protestujących, którzy chcieli: przywrócenia do pracy dwóch kierowców zwolnionych dyscyplinarnie, niewyciągania konsekwencji służbowych wobec osób, które wzięły udział w proteście oraz złożenia tych deklaracji na piśmie.
"Zarząd Spółki w oficjalnym piśmie potwierdził spełnienie wszystkich postulatów - tylko pod warunkiem, że do godz. 10 w dniu 4 września 2011 r. zakończą swój protest. Według tych samych ustaleń rozmowy miały być kontynuowane w poniedziałek. Jednak do godz. 10.00 w niedzielę, 4 września, pracownicy nie przerwali protestu. Do Zarządu Spółki nie dotarły też żadne nowe postulaty. Mimo spełnienia wszystkich warunków postawionych przez związkowców protest trwa nadal" - oświadcza zarząd PKS.
Akcje protestacyjną rozpoczęli kierowcy, którzy zostali zwolnieni dyscyplinarnie z pracy. Według PKS zużywali paliwo przekraczając normę nawet o kilkadziesiąt procent. Zarząd spółki na swojej stronie internetowej opublikował nawet zdjęcia, na których widać ludzi tankujących kanistry na firmowej stacji oraz ściągających paliwo z baku autobusu na polnej drodze. Zdaniem PKS wartość tego paliwa może sięgać nawet 400 tys. zł.
Tymczasem w swoim oświadczeniu związkowcy powołują się na ustawę o rozwiązywaniu sporów zbiorowych i odpierają zarzut zarządu firmy, że ich protest jest nielegalny.