Problem związany z dokarmianiem gołębi w miesiącach letnich jest powszechny, zarówno w dużych, jak i małych miastach. Walkę z nieczystościami powodowanymi przez gołębie zdecydowały się podjąć Łódź i Lębork. Pomysł wprowadzenia zakazu dokarmiania ptaków jest rozpatrywany także w Lublinie, a w ostatnich tygodniach głośno było o sytuacji w Krakowie. Problem jest aktualny w Katowicach.
W Białymstoku akcja edukacyjna zniechęcająca do dokarmiania gołębi odbyła się w 2010 r. Nie obowiązuje jednak u nas uchwała wyraźnie zakazująca dokarmiania ptaków.
Regularnie dokarmiając zwierzęta przyzwyczajamy je do zdobywania łatwego pokarmu. Gołębie rezygnują z samodzielnego poszukiwania pożywienia. W ten sposób człowiek ingeruje w prawo selekcji naturalnej i tłumi instynkty skłaniające te ptaki do przetrwania bez pomocy ludzi.
- Dokarmianie gołębi w okresie letnim zasługuje, by zostać uznane za hodowlę dzikich zwierząt bez zezwolenia. Niekontrolowany wzrost liczebności ptaków miejskich odbija się na przechodniach – wyjaśnia Paweł Ćwierzyński, z jednej z firm specjalizujących się w profesjonalnym odstraszaniu gołębi.
Nadmierne spożywanie przez nie pokarmu, powoduje ich szybkie tycie. Niekiedy dochodzi do sytuacji, że gołąb z powodu swojego ciężaru nie jest w stanie wznieść się do lotu, co może skończyć się chociażby potrąceniem przez samochód. Duża ilość gołębi żyjących w przestrzeni miejskiej, przyczynia się do roznoszenia różnych zarazków, które mogą powodować choroby odzwierzęce. Gniazda tych ptaków są źródłem wielu ektopasożytów, pcheł, roztoczy czy ptaszyńców.
Wreszcie, z powodu gołębich zanieczyszczeń bardzo cierpi estetyka miasta. Widok odchodów na szybach, elewacjach, gzymsach czy chodnikach może odstraszać. Faktem jest, że w wielu polskich miastach, na przykład w Krakowie, zabytki są już zabezpieczone specjalnymi kolcami.
- Resztki jedzenia, trafiające na chodniki oznaczają więcej śmieci oraz dużą ilość gołębich odchodów, na które narzekają przechodnie. Wciąż jednak są osoby, które myślą, że w ten sposób pomagają miejskiemu ptactwu – mówi Ćwierzyński.
ewelina.s@bialystokonline.pl