Zapłacili 9 tys. zł za ogrzewanie. Tylko w jednym sezonie grzewczym. Do tego doszły wysoki czynsz i dopłata w wysokości 2,5 tys. zł. Byli przerażeni. Pisali do Spółdzielni Mieszkaniowej "Słoneczny Stok". Chcieli zmiany uchwały spółdzielni i wynikającego z niej systemu rozliczania, tak by płacić za koszty rzeczywiste, czyli zgodnie z metrażem, a nie według wskazań podzielnika ciepła i przyjętych algorytmów.
- Rzecz wynikała z tego, że większość lokatorów w węźle cieplnym po prostu wyłączała kaloryfery. W związku z tym ilość ciepła, która została zamówiona przez spółdzielnię w elektrociepłowni, musiała być opłacona. Cała ta mega kwota została podzielona na tych, którzy odważyli się odkręcić kaloryfery chociaż na trochę. My, odkręcając grzejnik, nie wiemy, ile zapłacimy za daną jednostkę, bo nie wiemy, ile osób zakręca kaloryfery – wyjaśnia Izabela Stankiewicz, lokatorka SM "Słoneczny Stok".
Spółdzielnia nie zgodziła się na zmiany, przedstawiała swoje wyliczenia i udowadniała, że wszystko jest w porządku. Jednak Izabela Stankiewicz oraz jej partner nie odpuścili i poszli do sądu. Był lipiec ubiegłego roku. Natomiast sąd zebrał się w tej sprawie po raz pierwszy ponad miesiąc temu. Zaś w piątek (2 czerwca) strony zawarły ugodę.
SM "Słoneczny Stok" w Białymstoku ma zapłacić dwójce mieszkańców ponad 10 tys. zł z tytułu nadpłaty za energię cieplną za okres grzewczy 2012-2013, 2013-2014 i 2014-2015 oraz uiścić połowę kosztów sądowych.
- Wolelibyśmy, żeby sąd unieważnił tę uchwałę. Natomiast osiągnęliśmy swój cel, ponieważ dostaniemy zwrot nadpłaconych pieniędzy i uregulowaliśmy sytuację za sezon grzewczy 2014/2015. Zobaczymy, co dalej, musimy jeszcze spotkać się z adwokatem. Wynik jest na pewno dla nas satysfakcjonujący - mówiła po wyjściu z sali rozpraw Izabela Stankiewicz.
Ugodę zawarto z inicjatywy spółdzielni. Po jej podpisaniu sprawa została przez sąd umorzona. Jednocześnie sędzia, zwracając się do mecenas reprezentującej Spółdzielnię Mieszkaniową "Słoneczny Stok", wyraziła nadzieję, że spółdzielnia nie dopuści do tego, aby teraz do sądu wpłynęła lawina innych pozwów i że sprawy te będą załatwiane poza sądem. Natomiast adwokat wskazała, że "procesowanie się z członkami spółdzielni to ostateczność".
dorota.marianska@bialystokonline.pl