Trzy dni (przegląd "Najgorsze filmy świata" trwał od piątku do niedzieli), sześć tytułów. Obrazy charakteryzowały się źle napisanymi dialogami, woskowym aktorstwem, amatorskimi efektami specjalnymi, zbudowanymi w pośpiechu dekoracjami oraz paradującymi na ekranie kosmicznymi, ziemskimi, wodnymi stworami, wampirami czy zwariowanymi naukowcami. Ale w tym szaleństwie jest metoda, bo im gorzej, tym - właśnie w tych okolicznościach - lepiej.
- To od razu skok na głęboką wodę - mówił o filmie "Noc upiorów" Eda Wooda Jacek Rokosz, specjalista od "najgorszych filmów" z PWSFTviT w Łodzi, który przed każdą projekcją wprowadzał w klimat prezentowanego filmu, opowiadając o wyjątkowych kulisach jego powstania.
I rzeczywiście. Na ekranie nierozgarnięci policjanci i Dr. Acula, twierdzący, że potrafi nawiązać kontakt ze zmarłymi. Wyjątkowo tania produkcja. W ramach przeglądu mogliśmy też obejrzeć kultowy film z nurtu kina blaxploition, czyli "Blacula", w którym czarnoskóry wampir w rytmie disco lat 70. przemierza nocne lokale Los Angeles. W programie znalazły się również dwa tytuły prezentujące ludzi-potwory, a mowa oczywiście o filmach "Ludzie aligatory" (napromieniowany syn szalonego naukowca w gumowym stroju aligatora) i "Ludzie krety" (trzeci plan jest namalowany na tekturze!). Atakował też mózg z kosmosu, pragnący zapanować nad ludzką rasą ("Mózg z planety Arous").
Przegląd zakończył film "Święty Mikołaj podbija Marsjan", w którym Mikołaj zostaje porwany, aby zorganizować święta dla marsjańskich dzieci. Produkcję stworzono na potrzeby telewizyjnej bożonarodzeniowej ramówki roku 1964 i uznawana jest za jedną z najgorszych w historii kina.
- W tego rodzaju kinie jest obecny tzw. recykling filmowy - wyjaśniał Jacek Rokosz. - Gdy brakowało pieniędzy na brawurowe sceny, wycinano je z innych filmów. W przypadku tej ostatniej produkcji fragmenty pożyczono z filmu "Dr Strangelove" Stanleya Kubricka.
Trzecią edycję przeglądu zorganizował DKF "GAG" działający przy Białostockim Ośrodku Kultury.