Plany zagospodarowania przestrzennego to niezwykle istotna rzecz stworzona po to, żeby w mieście nie panował urbanistyczny chaos. Jednak lata zaniedbań sprawiły, że nawet one nie potrafią do końca uchronić mieszkańców przed zaburzeniem przez nieoczekiwaną inwestycję ich wieloletniego spokoju. Chyba, że kroki zostaną podjęte odpowiednio wcześnie, tak jak zrobili to mieszkańcy osiedla Sienkiewicza.
Owocna współpraca
W 2016 roku pojawiła się informacja, że inwestorzy zainteresowani kupnem kamienicy Cefarmu, znajdującej się na skrzyżowaniu Sienkiewicza i Jagienki wystąpili o warunki zabudowy. Chcieli oni, w najbardziej skrajnym wypadku, nadbudować wspomnianą kamienicę o 7 kondygnacji , czyli do jakichś 39 metrów i dodatkowo dobudować do niej kolejny budynek o takiej samej wysokości.
Dla mieszkańców sąsiednich bloków, a szczególnie bloku przy Jagienki 1, znajdującego się bezpośrednio obok działki Cefarmu, takie monstrum byłoby bardzo uciążliwe. Zainterweniowali oni jednak w urzędzie, a urbaniści zawiesili postępowanie, po to żeby mieć czas na przygotowanie planu. Dość długo trwało zanim został on sporządzony w pełni, ale dzięki współpracy mieszkańców, urbanistów i radnych, udało się wypracować pewien kompromis.
Przede wszystkim, przyjęty ostatecznie w piątek (11.10) plan, zakłada, że budynek Cefarmu może zostać nadbudowany do najwyżej 20 metrów, czyli tak naprawdę o 1 kondygnację. Nowy, który miałby powstać dodatkowo na działce nie mógłby natomiast przekroczyć metrów 16, czyli wysokości sąsiedniego bloku.
- Przy naszym wspólnym zaangażowaniu mieszkańców i trosce o ład przestrzenny, przy porozumieniu z departamentem urbanistyki osiągnęliśmy dobre rozwiązanie. Nasze najważniejsze uwagi zostały przyjęte. Co do tych, które nie zostały, po zapoznaniu się z uzasadnieniem przyjmujemy tą decyzję ze zrozumieniem – mówi Czesław Ziemiński, mieszkaniec bloku przy Jagienki 1.
Zburzenie miru domowego
Tak komfortowej sytuacji nie będą mieli mieszkańcy ul. Grottgera. Tam na niewielkim terenie znajdującym się pomiędzy 3 budynkami – Podleśnej 11, Parkowej 23 i Grottgera 12, swój blok także chce postawić deweloper. Sytuacja jest jednak o tyle bardziej skomplikowana, że dla tej działki istnieją już warunki zabudowy wystosowane w 2006 i 2007 roku, których nawet plan nie mógł za bardzo zmienić, ponieważ byłoby to działanie na szkodę inwestora, który mógłby się ubiegać o odszkodowanie.
- Staraliśmy się tutaj pogodzić uzasadniony interes mieszkańców istniejących bloków i prywatnego właściciela działki, który od lat ma możliwość zabudowy w tym miejscu – mówi Agnieszka Rzosińska, dyrektor departamentu urbanistyki. - Z naszego punkty widzenia rozwiązania, które zaproponowaliśmy zabezpieczają interesy obu stron. Im bardziej ograniczylibyśmy możliwości inwestycyjne na tej działce tym większe prawdopodobieństwo, że inwestor domagałby się odszkodowań.
Zadaniem urbanistów, którzy plan musieli przygotować bardzo szybko, było zaproponowanie takich rozwiązań, które zapewniałby mieszkańcom wspomnianych bloków jak najmniej problemów. Planiści odsunęli, więc potencjalny nowy blok jak najdalej od sąsiednich budynków i ograniczyli możliwość budowy ewentualnego parking podziemnego, którego ściany musiałby być odsunięte o 8 metrów od granicy działki.
Kompromis na miarę możliwości
To właśnie stworzenie podziemnych kondygnacji najbardziej martwiło dotychczasowych mieszkańców. Ich bloki mają już ponad 50 lat i obawiali się, że wspomniana inwestycja spowoduje, iż ściany ich budynków zaczną pękać. A do tego dochodzą inne uciążliwości
- Zabetonowania tego terenu będzie skutkowało zalewaniem naszych budynków, co zdarza się już teraz kiedy nowy blok nie stoi. Nowe mieszkania spotęgują ruch, a ulica Grottgera ma ograniczoną przepustowość. Już teraz się często korkuje. To osiedle ma określony ład i nie zniesie nowych budynków mieszkalnych. Tu już tylko i wyłącznie trzeba poprawiać funkcjonowanie – mówi Piotr Wieczorek, mieszkaniec ulicy Grottgera.
Mieszkańcy chcieli, żeby z planu wykreślić możliwość zbudowania garaży podziemnych w czym wsparł ich radny Marek Chojnowski (PiS), który złożył poprawkę do uchwały. Spowodowałoby to jednak, że inwestor nie mógłby zapewnić odpowiedniej ilości miejsc parkingowych, więc musiałby zmniejszyć kubaturę budynku. To byłby jednak zbyt daleko idące zmiany w stosunku do pierwotnych, założeń i byłaby duża szansa, że przyjęta w takim kształcie uchwała zostałaby uchylona przez wojewodę.
Wówczas natomiast dokończony musiałby zostać proces wydawania warunków zabudowy, które byłyby jeszcze bardziej niekorzystne dla mieszkańców, ponieważ teoretycznie bloki mogłaby dzielić minimalna przestrzeń. Ci długo nie dawali się przekonać, że rozwiązania zaproponowane przez urbanistów to mniejsze zło i najlepsze, co w tej sytuacji można zrobić. Ostatecznie jednak zgodzili się na ten kompromis i plan został przyjęty w kształcie zaproponowanym przez planistów.
Oznacza to, że inwestor może postawić na tej działce blok do wysokości 14 metrów z zabudową terenu na poziomie 40% z parkingiem podziemnym, ale ograniczonym jeśli chodzi o wielkość.
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl