Pandemia w kulturze rujnuje. W efekcie pierwszego lockdownu imprezy przeniosły się do sieci. Odwołano wszelkie wydarzenia w realu. Czasem z nadzieją przenoszono je na inne terminy. Wówczas kultura płynęła do naszych domów światłowodami. Do teatru "szliśmy" w dresach, koncertów słuchaliśmy w słuchawkach, wirtualnie zwiedzaliśmy galerie. Wi-fi stało się przepustką do niezwykłych zasobów kulturalnych. Nasze życie toczyło się on-line, bo jak głosiło wówczas hasło: "Pierwszy raz w historii masz szansę uratować świat, nie wychodząc z domu".
Jak to wpłynęło na odbiorców kultury? Początkowo był entuzjazm, bo przecież teraz jest okazja, by komfortowo i wygodnie korzystać z wydarzeń. W samotności kontemplować dzieła, tańczyć przy muzyce, bo przecież nikt nie patrzy. Jednak z czasem pojawiło się zmęczenie. Wydarzenia w sieci zaczęły się multiplikować, wybór był ogromny, a percepcja nasza rozciągnęła się nawet aż za Ocean. Zaczęliśmy odczuwać brak kontaktu z drugim człowiekiem, brak możliwości rozmowy, konfrontowania kulturalnych treści z innymi.
Bo przecież i w kulturze o to chodzi. By się spotkać, by nawiązać nowe relacje, poznać się.
Zatem, gdy poluzowano obostrzenia i jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się wydarzenia w realu, pierwsze seanse, koncerty, wernisaże – o dziwo! tłumnie ruszyliśmy do przybytków kultury, ciesząc się jak dzieci z tych pierwszych zwiastunów "normalności". Dało się odczuć tęsknotę odbiorców, pragnienie uczestniczenia jak za dawnych czasów w imprezach. Co prawda, wernisaże bez wina, ograniczona liczba widzów, mierzenie temperatury itp. itd. Jednak ta namiastka dawała jako taką satysfakcję.
Czy więc kultura jest nam potrzebna? Czy utyskiwania sceptyków kulturalnych przycichły? Bo przecież to zbytek, finansowanie fanaberii, na co komu ona?
Pojęcie kultury było opisywane na wszelakie możliwe sposoby. Można rzec, że to ogół wytworów człowieka. Poczynając od prostych materialnych artefaktów, po społeczne i duchowe jej aspekty. Aby przetrwać trudny czas, by mieć poczucie wspólnoty, kultura służy jako pewne spoiwo. Widzimy się, słyszymy, uczestniczymy, dyskutujemy, w końcu rozwijamy się. Geneza słowa "kultura" wywodzi się z łaciny i oznacza ni mniej ni więcej, jak "uprawa", "dbać", "pielęgnować".
Na co więc kultura? Właśnie po to, by poczuć jakąś jedność i obecność innych. By uczestnicząc wspólnie w wydarzeniu kulturalnym – mieć nadzieję, że trudny czas kiedyś jeszcze minie.
anna.kulikowska@bialystokonline.pl