Z murawy na stadionie miejskim śmieje się cała piłkarska Polska. Co ciekawe, o problemie głośno mówią też osoby bezpośrednio związane z białostockim klubem.
- To był trudny mecz, a murawa nam nie pomogła. Nie wiem, kto jest odpowiedzialny za jej stan, ale do naszego stylu gry potrzebujemy murawy w lepszej kondycji. Trudno gra się na takim podłożu, operując piłką - powiedział po domowej potyczce z Ruchem Chorzów Jesus Imaz, napastnik Dumy Podlasia.
Wtórował mu również szkoleniowiec Jagiellonii.
- Na pewno jakość boiska nam w tej chwili nie pomaga, ale nie chcę szukać wymówek i iść w taką narrację. Wolę skupić się na tym, na co mam wpływ. To jednak nie będzie nic odkrywczego, jeśli powiem, że potrzebujemy dobrych narzędzi do takiego sposobu grania, jaki preferujemy - oznajmił po remisie z chorzowianami Adrian Siemieniec.
Problem urósł do takiej skali, że na reakcję Spółki Stadion Miejski, a więc podmiotu odpowiedzialnego za piłkarską arenę przy ul. Słonecznej, nie trzeba było długo czekać. Na wtorek (27.02) władze obiektu zwołały specjalną konferencję prasową, na której poinformowano, że część płyty zostanie wymieniona. Niestety nastąpi to najwcześniej pod koniec marca, bo dopiero wtedy nowe fragmenty murawy będą dostępne.
A dlaczego w ogóle obecna płyta przypomina zwłaszcza przy ławkach rezerwowych kartoflisko?
- Niestabilna pogoda nie pozwoliła na zaplanowanie odpowiednich zabiegów pielęgnacyjnych, co pozwoliłoby uchronić murawę przed m.in. infekcjami grzybiczymi czy pleśnią - informuje szefostwo stadionu.
Takie tłumaczenie z pewnością nie uspokoi jednak kibiców, którzy są wściekli, że walcząca o mistrzostwo Jagiellonia musi grać na tak zniszczonym boisku. Pozostaje mieć więc nadzieję, że nowe fragmenty murawy będą ostatecznie dostępne nieco wcześniej niż za miesiąc. Władze Spółki Stadion Miejski mają nad tym tematem usilnie pracować.
rafal.zuk@bialystokonline.pl