Funkcjonariusz dyżurny Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku w poniedziałek (24.04) po godz. 16.00 otrzymał informację z Wojewódzkiego Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Gdańsku, że zadzwonił do nich młody mężczyzna, informując, że w jednej z białostockich placówek opiekuńczo-wychowawczych podłożona jest bomba, która za 2 godziny wybuchnie.
Mundurowi z policyjnym psem wyszkolonym do wyszukiwania zapachów ładunków wybuchowych niemal 2 godziny dokładnie sprawdzali cały budynek, nie odnajdując w nim żadnych podejrzanych przedmiotów.
Szybko okazało się, że prawdopodobnym sprawcą alarmu jest 15-letni białostoczanin, wychowanek tej placówki, przebywający obecnie na przepustce w woj. zachodniopomorskim.
- Młody mężczyzna został wczoraj przesłuchany w charakterze sprawcy czynu karalnego. Teraz za swoje postępowanie odpowiadać będzie przed sądem rodzinnym - informuje oficer prasowy podlaskiej policji.
Należy pamiętać o tym, iż każdy sygnał o podłożeniu ładunku wybuchowego policjanci traktują poważnie. Z jednej strony sprawdzają, czy jest on prawdziwy, z drugiej - kto jest jego autorem. Żadna osoba decydująca się na tego typu dowcip nie może czuć się bezkarnie i może być pewna, że zostanie zidentyfikowana oraz odpowie za swoje nieodpowiedzialne zachowanie.
W tego typu sytuacjach "mały żart" kończy się zawsze dużymi konsekwencjami.
- Miejmy na uwadze także to, iż zaangażowane w taką akcję służby mogą być w tym czasie potrzebne w miejscu, gdzie rzeczywiście będzie zagrożone czyjeś zdrowie lub życie. W związku z wykonywaniem czynności związanych z fałszywym alarmem nie będą mogli stawić się tam, gdzie ich pomoc będzie naprawdę potrzebna - dodaje oficer prasowy.
monika.zysk@bialystokonline.pl