Piątek (8.04) w Filharmonii zapewnił niezwykłe wzruszenia i emocje. Najpierw w Sali Kameralnej odbyło się spotkanie z mistrzem. Asumptem do niego była wydana książka, opowiadająca o życiu i działalności Antoniego Wita "Dyrygowanie. Sprawa życia i śmierci".
Jest to właściwie rozmowa z Witem, przeprowadzona przez Agnieszkę Malatyńską – Stankiewicz. Mistrz batuty szczerze i barwnie, nie skąpiąc anegdot, w szesnastu chronologicznie i tematycznie ułożonych rozdziałach opowiada o swoim życiu, rodzinie, zainteresowaniach, a przede wszystkim o bogatym dorobku artystycznym.
Spotkanie piątkowe poprowadziła Dorota Sokołowska. Antoni Wit opowiadał o swoich podróżach po całym świecie, o skrupulatnym notowaniu zdarzeń z życia, o ulubionych miejscach, takich jak Japonia czy Wenecja. Mistrz podkreślał także, jak ważne jest by młodzi adepci sztuki dyrygenckiej uczyli się od innych, bardziej doświadczonych.
Po rozmowie z dyrygentem można było przenieść się na Salę Koncertową. To tutaj rozegrało się istne muzyczne misterium. Podczas koncertu prowadzonego przez Antoniego Wita widownia rozsłuchała się w utworach Brahmsa: "Nänie op. 82" oraz "Ein deutsches Requiem op. 45" na sopran, baryton, chór mieszany i orkiestrę.
I nie wiem, czy to za sprawą kompozycji, czy za sprawą Antoniego Wita i kunsztu wykonania przez Orkiestrę, Chór i solistów – można było przenieść się wprost w inny, czarowny świat. Wszystko ze sobą świetnie współgrało, mistrzowskie prowadzenie, niezwykła precyzja grania sprawiało, że słuchało się koncertu z niebywałą przyjemnością. Podniosłe momenty w utworach Brahmsa wybrzmiewały całą mocą, porywając wręcz melomanów w najlepsze rejestry.
- Koncert znakomity, Antoni Wit w świetnej formie. Można było zasłuchać się w te utwory Brahmsa i odpłynąć. Pięknie było – mówiła jedna ze słuchaczek.
Po ostatnich dźwiękach publiczność nie wahała się długo i zgotowała wykonawcom owacje na stojąco. Co wcale nie dziwi, bowiem była to prawdziwa, niepowtarzalna uczta dla ucha.
anna.kulikowska@bialystokonline.pl