Zachować choć trochę
Miejscy urbaniści od 2011 r. przygotowywali nowy plan zagospodarowania przestrzennego dla okolic ul. Młynowej i Cieszyńskiej. W końcu powstał. W nim wiele miejsca poświęcono ochronie ostatnich reliktów dawnych Chanajek. Zatwierdzono przebudowę ul. Młynowej i Kijowskiej (kiedyś myślano o ich poszerzeniu), zachowano ul. Angielską i Żółtą (w poprzednim planie szły do likwidacji), zwiększono procent zabudowy mieszkaniowej (wcześniej teren przeznaczono głównie na usługi).
- To europejska tendencja. Prowadzi się działania, by centra miast się nie wyludniały - tłumaczyła na sesji rady miasta p.o. dyrektora Departamentu Urbanistyki UM Agnieszka Rzosińska.
Plan miałby chronić budynki z gminnej ewidencji zabytków - chodzi o kilka domów: z ul. Kijowskiej (ten pod nr 3 przeznaczono na Muzeum Żydowskie), Bema, Młynowej, ale też halę Wydziału Architektury PB i wieżę ciśnień Wodociągów Białostockich.
- W obecnym stanie prawnym nie ma możliwości chronić tych budynków - przypominała Rzosińska.
Na kirkucie hala, a w hali mieszkania
Szefowa Departamentu Urbanistyki, przedstawiając radnym projekt planu, wręcz z pewną nieśmiałością, na koniec, podkreśliła potrzebę ochrony terenu cmentarza żydowskiego z 1831 r. w granicach, jakie ustalono na podstawie ostatnich badań.
Miejski konserwator zabytków Dariusz Stankiewicz nie ma wątpliwości, że nekropolia była większa niż upamiętniający ją skwer przy ZUS. Jej granice są na planach z 1937 r., mapie lotniczej z 1944 r., na zdjęciach z 1964 r. widać jeszcze stojące macewy i sarkofagi. Uważa, że nienaruszane powinny być działki ZUS-u i hali mięsnej - te budynki pobudowano na cmentarzu.
- W kulturze żydowskiej było to i jest miejsce święte - zaznaczał Stankiewicz i dodawał, że choć nagrobków już nie ma, to ludzie tam spoczywają.
Dlatego urbaniści chcieli wprowadzić ograniczenia dotyczące rozbudowy obu wspomnianych budynków. Dopuścili jedynie podwyższenie hali do 25 m, ale tylko w obecnym obrysie. Uznali, że niewłaściwe byłoby utworzenie tam mieszkań.
Tymczasem właśnie w blok z parkingiem podziemnym halę mięsną chciałaby zamienić firma Arsa.
- W 1964 r. była desakralizacja cmentarza za zgodą gminy żydowskiej - mówiła reprezentująca przedsiębiorstwo Estera Zabłocka. - Nie ma podstaw do wytyczania nowych granic cmentarza - podnosiła na przekór konserwatorowi.
Oburzała się też, że naokoło dopuszcza się zabudowę mieszkaniową, a jej się na to nie pozwala.
- Błagam was! To jest cmentarz. Nie popełniajcie tych błędów, które popełniano za komuny, gdy budowano ZUS, gdy wykopywano kości, kopano głowy - prosiła Lucy Lisowska z gminy wyznaniowej żydowskiej.
- Ja nigdy nie kupiłabym mieszkania na cmentarzu, niezależnie jakim - zwracała się personalnie do Estery Zabłockiej. - Nie może pani budować gdzie indziej?
Za, a nawet przeciw
- Nie powinno się budować na grobach, niezależnie czy żydowskich, czy katolickich, czy muzułmańskich - uważa radny Zbigniew Nikitorowicz (PO).
O uszanowanie tradycji i wyłączenie terenu z jakichkolwiek prac apelowali m.in. radni Marcin Szczudło i Karol Masztalerz (KTT). W czasie dyskusji padał też argument "wizerunkowy" - co pomyśli o nas Polska, gdy Białystok nie będzie chronił cmentarza. Słowa te kierowano do radnych PiS.
- Proszę nam nie imputować, że jesteśmy przeciwko ochronie cmentarza - odpowiadał Krzysztof Stawnicki (PiS).
I zaraz dodawał, z lekkim oburzeniem, że miasto chce ogrodzić teren, żeby tam nic nie było.
- Hala mięsna to nie cmentarz - bulwersował się też Zbigniew Brożek (PiS).
Choć niektórzy radni PiS deklarowali, że cmentarz szanować trzeba, to ostatecznie właśnie ich głosami nie został zaakceptowany plan zagospodarowania przestrzennego, który chroniłby kirkut. Przyjęto pierwszą z brzegu uwagę zgłoszoną do planu (chodzi o wręcz absurdalny pomył, by linia zabudowy na terenie pomiędzy ul. Kaczorowskiego a Wyszyńskiego wynosiła 5 m). W konsekwencji uchwała nawet nie była głosowana.
ewelina.s@bialystokonline.pl