Najpierw rada nadzorcza
W Białymstoku funkcjonują trzy spółki komunikacyjne, które zajmują się przewozem osób w ramach Białostockiej Komunikacji Miejskiej. Jedną z nich jest Komunalne Przedsiębiorstwo Komunikacji Miejskiej, która w ostatnim czasie przeżywa dość poważne problemy.
W zeszłym roku spółka zanotowała 8,8 mln zł straty. Spotkało się to z odzewem ze strony pracowników spółki, którzy martwią się o swoją przyszłość. Przedstawiciele magistratu podkreślają, że spółka nie jest zadłużona i reguluje na bieżąco swoje zobowiązania. Niekorzystny bilans na koniec roku spowodował jednak, że pracownicy nie dostali choćby zwyczajowych premii świątecznych. Na razie zdecydowano się na powołanie nowej rady nadzorczej.
Do tej pory w jej skład wchodzili: Marek Zaremba, Adam Anastaziuk oraz Edyta Onyfryjuk-Lacek. Ich miejsce zajęli Anna Gardecka-Jalowiec (ekonomistka), Adam Wilemajtys (radca prawny) oraz Łukasz Bugawski (ekonomista). Ten krok był jednym z elementów planu naprawczego przedstawionego przez zarząd. Obecnie jest on analizowany i mogą być wprowadzone do niego jeszcze jakieś poprawki. Następne kroki będą podejmowane dopiero wówczas, gdy zostanie on ostatecznie zatwierdzony.
Fałszywy list?
Do rady miasta trafił natomiast list od pracowników, w którym przedstawiają oni zarzuty wobec władz przedsiębiorstwa oskarżające je o złe zarządzanie.
"Znamiennym jest fakt, iż w latach ubiegłych Zarząd podejmował niezbyt trafne decyzje inwestycyjne, całkowicie niezrozumiałe z punktu widzenia Pracowników. Pierwszym takim przykładem może być fakt montowania instalacji gazowych do autobusów. Decyzja ta, zamiast oczekiwanego przez Zarząd zysku, okazała się totalną klapą i stratą finansową spowodowaną licznymi awariami autobusów, co w efekcie końcowym skutkowało demontażem instalacji LPG z autobusów" - czytamy w liście.
Inne błędne, według pracowników, decyzje to m.in. zakup tzw. asystenta kierowcy, czyli specjalnego systemu, który ich zdaniem nie spełnił swojej roli, czy tworzenie wysokobudżetowych stanowisk jak analityk w warsztacie czy kolejny zastępca kierownika Działu Eksploatacji Taboru. Zarzucają przy tym, że stanowiska te zostały wykreowane po to, żeby zatrudnić w spółce konkretne osoby.
"(...) zastępca jest synem głównej księgowej, pomysłodawcą i nadzorcą jakże "trefnej" inwestycji o nazwie Asystent Pracy Kierowcy. Należy tu wspomnieć, iż kierownik miał już dwóch zastępców, którzy posiadali przydziały swoich obowiązków, co nie wzbudzało zastrzeżeń" - argumentują pracownicy.
Dariusz Ciszewski, prezes KPKM, nie chce jednak sprawy komentować, ponieważ uważa, że podane w nim informacje są fałszywe.
- Przede wszystkim osoba, która się pod nim podpisała, nie jest ani nigdy nie była pracownikiem naszej spółki. Dlatego nie zamierzam tego komentować - mówi prezes Ciszewski.
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl