Lata siedemdziesiąte dwudziestego wieku. Epoka słusznie miniona. Dobrobyt i szczęście narodu tryska na wszystkie strony, a Białystok rozwija się w szalonym tempie – w rytm planów pięcio– i dziesięcioletnich. Mieszkańców przybywa. Nagle pojawia się szalony pomysł. Pomysł na nowe osiedle...
Ścisłe centrum jednego z czterdziestu dziewięciu miast wojewódzkich raczej nie grzeszy urodą, więc wielka płyta nie robi różnicy. Osiedle Piaski staje się ambitnym planem, technologicznie dość ryzykownym jak na tamte czasy. Na szczęście wszystko powiodło się i – punkt po punkcie, kloc po klocu – stanął szpaler drapaków dwunastopiętrowych z wielkiej płyty.
Osiedle Piaski, w swoim poprzednim życiu (czyli jeszcze jako Centrum II), miało być przestrzenią dla miejskich VIPów – miejscem w centrum, które pomieści setki osobistości i oficjeli. Wieżowce miały być synonimem luksusu – piękne widoki, wygoda, doskonała lokalizacja i winda! Nikt nie przejmował się i nie myślał o tym, że ciasno, że gęsto. Był plan – i do roboty!
Dziś Piaski kojarzą mi się z Chinami. Ciasno, gęsto i brudno – tylko adidasów nie produkują. Zagęszczenie nie przeszkadzało w latach siedemdziesiątych – ale dziś, w XXI wieku, śmieci lecące z ostatniego piętra zsypem i karaluchy uwielbiające wędrować z dwunastego na pierwsze i z powrotem to średnia atrakcja. I to w centrum miasta.
Esencją osiedla dziś jest klub wesołego emeryta – niegdyś młodego mieszkańca, którym szczyciły się dzisiejsze Piaski. Nie przeszkadza mu zapach ze zsypu ani karaluch w szafce. Wszystko blisko, winda zawiezie z zakupami przed drzwi mieszkania – żyć nie umierać.
Przechadzając się po terenie osiedla można zwrócić uwagę na liczne szlabany – mieszkańcy dbają o prywatność, dbają aby ciasne parkingi nie były eksploatowane przez obcych. Jak to bywa w miejscach zamieszkałych przez emerytów – wiele głów wygląda z okien, bacznie obserwując rzeczywistość. Wielu jest tzw. kierowników osiedla – pilnujących porządku przed klatką i czujnie zgłaszających wszelkie incydenty, jak psia kupa na trawniku albo krzywo zaparkowane auto.
Pięć tysięcy mieszkańców na kilometrze kwadratowym robi wrażenie. A przy tym porządeczek, spokój i cisza. Oto przestrzeń dla dawnych VIPów, a dziś – po prostu przestrzeń.
24@bialystokonline.pl