"Roman wyszedł do pracy znów o pół godziny wcześniej niż zwykle. Wiedział, że na jego drodze do pracy jest remont ulicy i nie wiadomo, ile potrwa podróż. Jak co dzień założył kalosze i wziął buty na zmianę, żeby przejść przez błoto przy remontowanym skrzyżowaniu. Nie udało mu się nie pobrudzić spodni od garnituru, chociaż szedł wyjątkowo ostrożnie. W autobusie po pięćdziesięciu minutach słuchania radia siadła mu komórka, urwał guzik od koszuli. Kiedy wysiadł, okazało się, że ma jeszcze kilkaset metrów do przejścia, bo nastąpiła kolejna w tym tygodniu zmiana trasy autobusu. Roman akurat wczoraj nie spojrzał na swoją ulubioną stronę, gdzie codziennie pojawiają się zmiany rozkładów i informacje o nowych utrudnieniach. Ze złości kopnął leżący na drodze kamień, który nieszczęśliwie rozbił szybę stojącego obok radiowozu straży miejskiej, wlepiającej mandaty nieszczęśnikom nieświadomym zakazu ruchu na tym odcinku drogi. Roman został ukarany grzywną za rodzącą się w nim frustrację wywołaną niekończącym się remontem". Ta historia mogła przydarzyć się każdemu z nas - właściwie nadal może.
Wydaje się, że od wieków odczuwamy dyskomfort związany z przebudową miasta. Białystok dołączył do miast permanentnie remontowanych. Jedna wielka budowa. Tu zamknięte, tu objazd, tu zakaz ruchu. Masakra. Tak się nie da żyć. Tu już nie chodzi o korki, o trudność w przemieszczeniu się z miejsca na miejsce. Tu chodzi o godność człowieka, który w ciasnym autobusie próbuje zdążyć do pracy, do szkoły, na randkę...
Nie jest łatwo. Kiedy raz czy drugi dane mi było trafić na objazd bądź zakaz wjazdu, nie narzekałem - trzeba się uzbroić w cierpliwość, żeby kiedyś jeździć sprawniej po lepszych drogach. Ale lato nie sprzyja chwilom relaksu w samochodzie czy środkach masowego transportu. Tylko patrzeć, a zaczniemy ulegać rozdrażnieniu i stawać się potworami, jednostkami nieprzystosowanymi do tej okropnej rzeczywistości.
Podobno ostatnio uznano, że na nowych trasach "szybkiego ruchu" można już jeździć szybko i (!) postawiono ograniczenia, tyle że z wyższym limitem. Jeżeli nowo wybudowana szosa nadal wymaga ograniczeń, jeżeli nowo wybudowane skrzyżowanie jest zamykane po kilku miesiącach, bo trzeba je "poprawić", to czy jest sens łudzić się, że te wszystkie remonty są po coś? Mam wrażenie, że są wyłącznie po to, żeby wydać środki unijne – a przy okazji własne.
Raz rozpoczęty remont Białegostoku nie skończy się nigdy. Jak żyć?
Na pewno szybko, bo nigdy nie wiesz, gdzie zastanie Cię dziura w drodze albo zakaz ruchu. Żeby nie zwariować, pozostaje ratować się modnymi ostatnio "nocami". Była noc muzeów, planowana jest noc restauracji, być może dołączą inne – noc hoteli, szpitali, lodziarni, smażalni ryb. Może ktoś mądry powinien odpuścić nam trochę codziennego stresu i zarządzić noc remontów?
Zapraszam do udziału w dyskusji na naszym funpage'u!
24@bialystokonline.pl