Wydawałoby się, że tutaj skupia się esencja wszystkiego, co w Białymstoku najlepsze i najciekawsze. Stara architektura, klimat warty zachowania i zapamiętania. Drewniane stylowe zabudowania i resztki brukowanych uliczek wciąż oddychają tamtym powietrzem. Ale lata samotności robią swoje – starość, nie radość.
Dzisiaj Bojary są mocno zaniedbane – brudne, brzydkie i nieciekawe. Nowe bloki straszą na tle spalonych, rozlatujących się drewnianych domostw. Wydawałoby się, że nawet mieszkańcom nie zależy już na własnym terenie. Elita miasta pogrąża się w spokojnej starości.
Ostatnio jakby coś drgnęło na osiedlu. Sami tubylcy zaczęli upominać się o swoje. Całe miasto rozwija się, buduje drogi, remontuje stare, stylowo i nowocześnie urozmaica kolejne swoje obszary – może już czas na Bojary? Może zamiast eutanazji – narodziny na nowo?
Na razie wiele słów, z których nic nie wynika. Negocjacje z konserwatorem zabytków (podobno zostały jakieś), analizy opłacalności, inne przeszkody "natury formalnej". Mieszkańcy za wciąż jeszcze za mało krzyczą, za słabo walczą. A dzielnica gnuśnieje.
Jeżeli gdziekolwiek można by spotkać jeszcze klimat Białegostoku sprzed lat, to właśnie na Bojarach. Jeszcze. Ale dwa pożary więcej, kilka lat do przodu – i klimat ten również nie wytrzyma. Dla mnie Bojary to taki rezerwat – jeden z niewielu skansenów w granicach miasta. Między bloczkami, obok Łaźni Miejskiej i pałacyku Lotto – wciąż oddycha jeszcze historia.
Na mapie miasta Bojary są dużym graczem. Kiedyś duma miasta, dziś – powód do wstydu. Ale wciąż z potencjałem, wciąż z możliwościami. Dziś powstaje tu teatr, jutro może muzeum, pojutrze – kto wie? Może znów będziemy dumni... może.
24@bialystokonline.pl