- To skąd się wzięło malowanie w Twoim życiu?
Ewelina Ramotowska: Mogę siebie nazwać jako "late bloomer", czyli ktoś, kto jako twórca wykluł się dosyć późno. Zaczęłam malować dopiero kilka lat temu. To była wewnętrzna potrzeba. Potrzeba, z którą chyba się urodziłam. Długo szukałam sposobu na odnalezienie w sobie pewnej równowagi. I to właśnie sztuka, malowanie, rysowanie stało się takim narzędziem terapeutycznym. Bo tak postrzegam sztukę, nie tylko w wymiarze komercyjnym - przede wszystkim sztuka jest formą terapii. Mogę śmiało stwierdzić, iż mnie malowanie "uratowało". Długo szukałam formy wyrazu zgodnej ze mną; całe życie myślałam, że pisanie jest moją domeną. Pisałam od zawsze, ale do szuflady, ponieważ bałam się, że to pisanie zostanie źle odebrane, słowo bywa przecież jednoznaczne. Natomiast obraz wydaje mi się bezpieczną strefą, bo jest otwarty na interpretację, zawsze wieloznaczny
- A jak się zaczął u Ciebie ten proces odkrywania obrazów?
Sztuką interesowałam się od zawsze, ale moja potrzeba tworzenia była spychana gdzieś na margines i może dlatego moja droga do malowania była tak długa. A wszystko zaczęło się w moim rodzinnym mieście, czyli w Choroszczy, w domu kultury. Kilka lat temu odbywało się tam wydarzenie "Kobiety mówią", gdzie zobaczyłam instalację artystki Moniki Tekielskiej-Chmielewskiej "Osiem godzin". Przedstawiała ona część życia Moniki, były tam obrazy, rysunki które mnie bardzo poruszyły, ale i list, który kończył się mniej więcej takimi słowami: "Jeśli chcesz ze mną porozmawiać, zadać mi pytanie, to przyjdź do mnie i je zadaj". I ja rzeczywiście do Moniki po prostu przyszłam. To ona mi powiedziała, że są w domu kultury zajęcia z rysunku i malarstwa dla dorosłych. Zapisałam się jednak na nie dużo później. I tam się wszystko zaczęło i przy Monice eksplodowało.
- Twoje obrazy mają określony styl. Jakbyś go nazwała?
To jest chyba realizm magiczny. Na pograniczu surrealizmu. To wynika z tego, że życie nigdy nie wydawało mi się jednowymiarowe. Dla mnie ta nasza materialna codzienność jest tylko jedną z łupin, którą jesteśmy otuleni. Pod spodem kryje się bardzo dużo. A ten świat wewnętrzny jest ważniejszy, ciekawszy, a ostatecznie wszyscy właśnie w nim lądują. Kiedy zaczynam malować, mam w sobie główną myśl, ale maluję spontanicznie, nigdy nie robię szkiców. I często sama jestem zaskoczona efektem.
- Rozwijasz się także w kierunku sztuki.
Tak. Kilka lat temu z pracownikami Centrum Kultury w Choroszczy i Emilią Kosakowską zrealizowaliśmy projekt "Ucieczka z szuflady", który polegał na odświeżeniu galerii w domu kultury. W ramach tego projektu miałam swoją pierwszą wystawę wspólnie z Emilią, która prezentowała swoją ceramikę. Chcieliśmy zrzeszyć osoby tworzące w gminie Choroszcz. I to się udało. Przez rok organizowaliśmy wystawy dla artystów i artystek z gminy. Miałam wówczas ogromną potrzebę, by iść w tym kierunku więc rozpoczęłam studia podyplomowe z arteterapii w WOAKu jeszcze wtedy (dziś Podlaski Instytut Kultury), co było namiastką sztuki. Studia były świetne, na bardzo wysokim poziomie i zgodne z moim postrzeganiem roli tworzenia.
- Co było później?
Później ukończyłam malarstwo na Wydziale Artystycznym UMCS w Lublinie. Tę uczelnię ukończyłam nie tylko z dyplomem w ręku - z absolwentami malarstwa stworzyliśmy niezależną grupę artystyczną "1/14", wspólnie realizujemy wystawy w Polsce, plenery malarskie i pomimo różnorodności przyjaźnimy się i mamy jeszcze mnóstwo artystycznych planów. A w roku 2022 rozpoczęłam studia z historii sztuki w IS PAN w Warszawie. W VI LO w Białymstoku, gdzie pracuję, prowadzę zajęcia plastyczne i arteterapeutyczne dla młodzieży i widzę jak są dla nich ważne. Chcę tutaj także podkreślić ogromną rolę domów kultury, które często stwarzają podwaliny do dalszego rozwoju, a są często niedoceniane i niedofinansowane.
- Co Cię najbardziej inspiruje?
Mnie interesuje człowiek i jego historia. Uwielbiam słuchać, bardzo inspirują mnie szczere i prawdziwe historie i to one rezonują w moich pracach. Inspiruje mnie także Podlasie, natura, zwierzęta i rośliny. To wszystko jest we mnie. Taki styk człowieka z naturą.
- Gdzie można zobaczyć Twoje obrazy?
W mojej galerii na Instagramie (ewelram_art) i rzecz jasna na facebooku (Ewel Ram malarstwo). Jestem związana też z białostocką niezależną galerią sztuki Marchand, gdzie biorę udział w wystawach zbiorowych – można tam zobaczyć malarstwo podlaskich artystów, także serdecznie zapraszam.
- A w jaki sposób można kupić Twoje prace?
Kontaktując się ze mną przez Instagram czy facebook. Można też spojrzeć w ofertę Podlaskiego Domu Aukcyjnego, tam niekiedy są moje obrazy. Chociaż muszę przyznać, że czasami ciężko mi się z nimi rozstawać, z niektórymi obrazami mam szczególną więź.
- Masz jakieś artystyczne marzenia?
Dużo mi się już ziściło. Moim marzeniem jest tworzenie do końca, nie chciałabym tego zgubić gdzieś po drodze. Pracuję w VI LO i widzę, jaką wartość stanowią dla młodzieży zajęcia z arteterapii. Ważne jest, by obok nauki, było pewne "ujście", zajęcia, które dadzą oddech, wytchnienie. A bardzo często się o tym zapomina. Mam pewne poczucie misji, aby wspierać tę młodzież i zaszczepiać w nich miłość do sztuki.
- Odniosłaś także ostatnio sukces?
Tak, mój ukochany obraz, z którym jestem niezwykle związana "Feel blue", został wyróżniony na Międzynarodowym Przeglądzie Sztuki w 2022 przez Fundację "Bruxelles Art Vue".
Dziękuję za rozmowę.
anna.kulikowska@bialystokonline.pl