Zostańmy w czasie letnim
W nocy z 28 na 29 października powinniśmy przestawić zegarki na godzinę do tyłu. Jest to tradycyjna zmiana z czasu letniego na zimowy, która obowiązuje w Polsce od 1977 r. Dla wielu osób jest to bardzo przyjemne, ponieważ mogą dłużej pospać. Pojawiają się jednak głosy, że takie zmiany wpływają niekorzystnie, ponieważ rozregulowują zegar biologiczny człowieka. Podobną opinię mają członkowie Polskiego Stronnictwa Ludowego, którzy postanowili złożyć w sejmie projekt ustawy likwidujący zmianę czasu.
- Okazuje się, że jest ogromne zainteresowanie tym tematem. W różnych sondach około 80% ankietowanych odpowiada, że tej zmiany nie powinno być. To jest tak naprawdę relikt przeszłości. Żeby do niej nie dochodziło, wystarczy zmiana legislacyjna na poziomie kraju i do tego będziemy dążyć – mówi Stefan Krajewski, szef ludowców w województwie.
Złożony w sejmie projekt miałby być rozpatrzony jeszcze przed najbliższą zmianą czasu. PSL liczy, że posłowie niezależnie od opcji poprą ten postulat ze względów pragmatycznych. Członkowie partii przytaczają szereg złych skutków zmiany czasu.
- Zmiana czasu prowadzi do dużego zamieszania, wielu problemów zdrowotnych – rozdrażnienie, nerwowość. Inna rzecz to przecież zmiany w komunikacji, problem dla ludzi, którzy pracują w systemie dwuzmianowym. Jest to wszystko niepotrzebne – podkreśla Stefan Krajewski. - Ma to też negatywny wpływ na zwierzęta hodowlane – zmienia się godzina udoju, zmienia się czas karmienia. Teraz wszystkie te czynności są przeprowadzane bardzo skrupulatnie.
Dlaczego zatrzymanie się na czasie letnim, a nie zimowym? Przedstawiciele PSL półżartem odpowiadają, że oni są ludźmi pracy i nie zależy im na tym, żeby dłużej spać, ale rozumieją, że mogą się pojawić głosy sprzeciwu ze strony tych, którzy lubią dłużej poleżeć w łóżku. Dla nich najważniejsze jest jednak, żeby pozostał jeden czas, którego nie trzeba dwa razy w roku zmieniać.
Nie będzie komu oddawać ziemi
PSL będzie popierać jeszcze jedną inicjatywę, z ich strony pewnie ważniejszą. Zaczynają zbierać podpisy pod obywatelskim projektem ustawy o niepodwyższaniu wieku emerytalnego dla rolników. Od 1 października bowiem muszą oni pracować do 65 (mężczyźni) lub 60 roku życia (kobiety). Wcześniej te progi wynosiły odpowiednio 60 i 55 lat.
- Stare przepisy powodowały to, że demografia na wsi była zachowana. Aktualnie polskie rolnictwo boryka się z takim problemem, który najbardziej widoczny będzie za kilka lat. Nowa ustawa spowoduje, że nie będzie zmiany pokoleniowej w rolnictwie. Jeśli rolnik przejdzie na emeryturę w wieku 65 lat, to jego potomkowie przejmą gospodarstwo w wieku lat 40-45. Nie każdy chce tyle czekać. To jest wielka obawa rolników, że nie będzie miał kto przejąć ziemi – mówi wiceprezes podlaskiego PSL, Wojciech Grochowski.
Do tego, żeby projekt ustawy trafił do sejmu, potrzebne jest przynajmniej 100 tys. podpisów. Ludowcy w całej Polsce mają zamiar w najbliższym czasie włączyć się intensywnie w szukanie poparcia.
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl