- W godzinach południowych do inżyniera nadzoru zadzwoniła kobieta z informacją, iż jej mąż jest właśnie na grzybobraniu i natknął się na łosia uwięzionego w paśniku do dokarmiania zwierzyny - informuje Grzegorz Dworakowski, inżynier nadzoru w Nadleśnictwie Żednia.
Kobieta w Internecie znalazła numer do odpowiednich służb. Określiła też przybliżoną lokalizację i poprosiła o uratowanie zwierzęcia.
Leśnicy na miejscu zastali tegorocznego łoszaka unieruchomionego w szczeblach paśnika. Zwierzę było skrajnie wyczerpane, nie wykazywało już chęci walki, nie podejmowało prób ucieczki. Leśnicy delikatnie zasłonili oczy łoszakowi, po czym przystąpili do oswobodzenia zwierzęcia.
Łoszak był tak wycieńczony, że pozwalał się dotykać i przesuwać. Bez problemu usunięto fragmenty paśnika uniemożliwiające młodemu łosiowi ucieczkę, lecz ten nie reagował. Wydawało się, że niezbędna będzie pomoc lekarza, gdy po chwili łoszak niezdarnie wstał i uszedł do lasu. Akcja oswobodzenia zwierzęcia trwała około 45 minut.
anna.d@bialystokonline.pl