Coś dla zapominalskich
Anima to urządzenie, którego twórcami są studenci i absolwenci Politechniki Białostockiej. To niewielkie urządzenie – lisek, który może stać w domu czy biurze. Jego zadaniem jest przypominanie o wielu ważnych sprawach, o których możemy zapomnieć.
- To jest urządzenie, które zostawiamy w pewnym miejscu i łączy się z aplikacją w telefonie. Tam zapisujemy sobie przypomnienie, np. żeby wysłać wiadomość, kiedy się wróci do mieszkania. Wtedy dokładnie w momencie powrotu lisek przez Bluetooth łączy się z telefonem i aktywuje przypomnienie właśnie na tym telefonie – mówi współtwórca Animy Mateusz Bajko.
Przypomnienie w telefonie często dostajemy w złym miejscu i czasie. Animę można też integrować z innymi systemami zarządzania, np. kalendarzem Google.
- Projekt fajny z przyczyn przede wszystkim merytorycznych. Rozwiązuje pewien nierozwiązywany do tej pory problem. Zapominamy o niektórych rzeczach, a Anima będzie nam skutecznie o wszystkim przypominać na zasadach, o których my chcemy, a nie na takich, jakie narzucały nam dostępne do tej pory do tego narzędzia – wyjaśnia Tomasz Stypułkowski, dyrektor Instytutu Innowacji i Technologii Politechniki Białostockiej.
Maksymalny zasięg działania liska z PB to 25 metrów, każdy użytkownik ma też własną możliwość dostosowania obszaru działania urządzenia.
- To może być komunikat dźwiękowy bądź graficzny. Jeżeli wyciszymy telefon, lisek pojawi się na ekranie, dając znać, że ma coś do przekazania. Na pełnym ładowaniu baterii sprzęt działa przez miesiąc. Nie trzeba się znać na elektronice, żeby z niego korzystać. Urządzenie jest bardzo proste i intuicyjne w obsłudze - dodaje Bajko.
Potrzebne są pieniądze na dalszy rozwój
Od poniedziałku każdy może pomóc w tym, by Anima trafiła do masowej produkcji. Pieniądze są zbierane przez Kickstarter. Platforma działa na tej zasadzie, że pomysłodawcy informują, jaką kwotę chcą w danym czasie zebrać, by zrealizować swój projekt.
Osoby zainteresowane przekazują pieniądze, a gdy nazbiera się ich wystarczająco – są wypłacane pomysłodawcom. Inwestorzy dostają zaś gratyfikacje uzależnione od zaangażowania. Jeśli potrzebne fundusze nie zostaną uzbierane, dostają swoje pieniądze z powrotem.
- Od tych najbliższych 30 dni będzie bardzo wiele zależało. Zbieramy pieniądze, by dopracować produkt do formy produkcyjnej, czyli doprowadzić go do etapu, kiedy będziemy mogli go wysłać osobom, które wesprą nas w momencie prowadzonej teraz kampanii – wyjaśnia Bajko.
Pieniądze są potrzebne na wyprodukowanie pierwszych transz urządzeń, aby mogły już dotrzeć do użytkowników domowych. Twórcy Animy wybrali Kickstarter, bowiem jest to największa tego typu platforma na świecie, gdzie pokazywane są projekty, które mogą zaistnieć, ale potrzebują jeszcze wsparcia.
justyna.f@bialystokonline.pl