Lewica zamierza się dopominać o prawa pracownicze. Koniec z różnicowaniem praw pracowniczych w zależności od rodzaju umowy.
- Jest jesień, jest coraz chłodniej i coraz więcej osób drży o to, że z powodu choroby będzie musiało przejść na urlop zdrowotny i zarabiać w tym czasie mniej lub nie zarabiać w ogóle, jeśli pracuje się na umowę o dzieło. Jesteśmy temu przeciwni. Osoby, które są na urlopie chorobowym, będą miały wypłacane 100% pensji, nie będą im odbierane premie i dodatki. Dzisiaj, bojąc się o mniejszą pensję, chodzimy do pracy często przeziębieni, a pracownik ma prawo do tego, żeby po prostu wyzdrowieć - mówi Katarzyna Rosińska, kandydatka Lewicy do sejmu.
Budżetówka dobrym przykładem
Lewica chce także podnieść płacę minimalną do 2700 zł i na kolejnych 10 latach rozpisać program w porozumieniu z przedsiębiorcami, który zapewniałby wzrost płacy minimalnej do poziomu 60% pensji w systemie przedsiębiorstw. W budżetówce natomiast płaca minimalna wynosiłaby 3,3 tys. zł.
- Sektor publiczny powinien być wzorcem tego, jak powinien zachować się pracodawca i wzorcem tego, jak powinni zachować się obywatele i obywatelki – mówi Katarzyna Rosińska. - Jednym z obszarów w budżetówce, który z takich podwyżek by się ucieszył, byliby na pewno nauczyciele, którzy nadal upominają się o podwyżki.
- Strajkowaliśmy cały miesiąc na wiosnę, prosiliśmy o 1 tys. zł podwyżki, dostaliśmy od 1 września 9,6%, co jest niewystarczające – mówi Jolanta Matwiejczuk, nauczycielka i kandydatka Lewicy do sejmu. - Nauczyciel stażysta z wykształceniem magisterskim na rękę dostanie 2 tys. zł, magister dyplomowany, który na zdobycie tego tytułu musiał poświęcić 10 lat doskonalenia, otrzyma 2,7 tys. zł plus dodatek stażowy. Natomiast inżynier na "dzień dobry" dostaje 1,7 tys. zł. Jak wyżyć za taką pensję?
8 godzin to przeżytek
Inne postulaty dotyczące praw pracowniczych to konstytucyjne zapewnienie wszystkim osobom pracującym takich przywilejów jak ubezpieczenie społeczne, możliwość gromadzenia się w związki zawodowe, urlopy wypoczynkowe. Ich przestrzeganie ma zapewnić Państwowa Inspekcja Pracy, która miałaby zwiększone kompetencję, jak np. możliwość zmiany rodzaju umowy na adekwatny do stanu faktycznego. Poza tym Lewica zamierza skrócić dzień pracy do 7 godzin.
- 8 godzin pracy to w dzisiejszych czasach przeżytek. Ludzie tę ostatnią godzinę pracują nieefektywnie ze względu na to, że i tak praca podlega coraz większej cyfryzacji. Przy zachowaniu tej samej płacy należałoby więc skrócić dzień pracy – przekonuje Katarzyna Rosińska.
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl