Połowa podróżujących komunikacją miejską potwierdza, że przynajmniej raz w życiu zdarzyło im się jechać bez biletu. Wiele osób nie uregulowało później należności, przez co do dziś zmagają się, z problemami.
Co ciekawe, jak wynika z badania Krajowego Rejestru Długów, pt. "Gapowicze w komunikacji miejskiej 2023" najczęściej na gapę jeżdżą mężczyźni. Najbardziej zaskakujące jest jednak to, że wśród osób nieletnich dominują… dziewczęta. Jest ich 1668, podczas gdy chłopców jest 1238. Mają też wyższe łączne zadłużenie (738,2 tys. zł wobec 532,6 tys. zł).
Stale przybywa tzw. młodych gapowiczów, którzy trafiają do Krajowego Rejestru Długów. W ciągu ostatnich 3 lat liczba osób w wieku 26-35 lat wzrosła o 9 tys. dłużników. Spory wzrost odnotowywany jest w grupie osób 18—25 lat, w tym przypadku przybyło 28 tys. zadłużonych osób. Niestety bez biletu coraz częściej jeżdżą osoby niepełnoletnie. W 2020 roku było ich tylko 27 na liście dłużników, teraz - 2905.
– Niestety, zjawisko jazdy bez biletu wśród nieletnich staje się coraz bardziej powszechne. Nasze dane wskazują, że obecnie już kilka tysięcy młodych ludzi ma z tego powodu poważne problemy finansowe, a przecież te osoby dopiero zaczynają dorosłe życie. Ta sytuacja budzi niepokój również z tego względu, że jeśli ktoś już w młodym wieku ignoruje przepisy i bagatelizuje konsekwencje łamania prawa, to podobnie może postępować w przyszłości, także przy innych okazjach – komentuje Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.
Biorąc pod uwagę wszystkich gapowiczów, największe zadłużenie osób jeżdżących na gapę odnotowano w województwie wielkopolskim. Tu dług wynosi w sumie 137 mln zł. Na drugim miejscu znalazło się województwo śląskie (99,5 mln zł), a za nim łódzkie (95,4 mln zł). Najrzadziej bez biletu jeżdżą w województwach: podkarpackim (2,2 mln zł) oraz opolskim i lubuskim (po 2,9 mln zł).
Gapowicze w całym kraju są zadłużeni łącznie na 499,5 mln zł. Statystyczny gapowicz w województwie wielkopolskim ma do oddania 2,6 tys. zł, najmniej na śląskim - 1,3 mln zł.
Jak wynika z badania 73% ankietowanych nigdy nie dostało mandatu za brak ważnego biletu podczas podróży komunikacją miejską. Aż 92% osób, które go jednak dostały, przyznało, że opłaciły należność, 37% przyznało, że miały przeświadczenie, że to ich obowiązek, wielu obawiało się też konsekwencji. Zaledwie 8% zdecydowało się nie opłacać kary, część stwierdziła, że nie ma na to środków, a część uznała, że nie ma powodu, by to robić.
Bilet jest dużo tańszy niż mandat
Należy podkreślić, że kupienie biletu, jest dużo mniejszym wydatkiem niż opłacenie mandatu. Wiele osób nie jest także świadomych, że skutkiem nieopłacenia mandatu są odsetki naliczające się za każdy dzień opóźnienia, przekazanie sprawy do firmy windykacyjnej czy do komornika i sądu. Brak należności może też sprawić, że dana osoba trafi do KRD.
– Przekroczenie wyznaczonego terminu płatności istotnie powoduje naliczenie odsetek i opłat windykacyjnych w sytuacji, gdy dojdzie do podjęcia takich działań. Jeśli sytuacja się powtórzy i gapowicz ma trzy nieopłacone kary w ciągu roku, mówi się o celowym unikaniu opłaty. Takie zaniechanie może skutkować karą w wysokości nawet do 5000 zł – mówi Andrzej Kuźniewski, kierownik Wydziału Windykacji Kolei Mazowieckich.
Interesujące jest to, że wiele osób nie jest świadomych tego, że jadąc na gapę, nie są bezkarni i anonimowi. Wychodzą z założenia, że nic się nie stanie, jeśli nie opłacą mandatu na czas. A później są zaskoczeni, że jest inaczej.
24@bialystokonline.pl