W poniedziałek (1.04) odbyła się kolejna tura rozmów między przedstawicielami rządu a członkami związków zawodowych nauczycieli. Nauczyciele nadal nalegają na przyznanie im podwyżek w wysokości 1 tys. zł miesięcznie, na co rząd nie chce się zgodzić. W chwili obecnej wszystko zapowiada, że zaplanowany na 8 kwietnia strajk się rozpocznie.
Premie za strajk?
W całym województwie podlaskim około 88% nauczycieli zadeklarowało wzięcie udziału w strajku. To ogromna skala, która sparaliżuje normalne działanie szkół. Zgodnie z prawem nauczyciel, który bierze udział w strajku, nie otrzymuje za ten okres wynagrodzenia, jednak podlaski poseł Krzysztof Truskolaski postanowił zaapelować do organów nadzorczych nad szkołami - czyli gmin i miast - żeby znalazły sposób na pokrycie strat, które nauczyciele mogą ponieść.
- Chciałbym zaapelować do prezydentów, burmistrzów i wójtów z województwa podlaskiego, aby zrobili wszystko, żeby zrekompensować nauczycielom te dni, w których będą strajkować - mówi poseł Krzysztof Truskolaski. - Dyrektorzy szkół mogą wypłacać nauczycielom dodatki motywacyjne, a pracownikom oświaty nagrody, dlatego apelujemy, żeby zaproponowali takie rozwiązania, żeby strajkujący nauczyciele nie byli stratni.
Biorąc pod uwagę, że samorządy i tak muszą dopłacać do niewystarczających subwencji oświatowych przelewanych z budżetu państwa, a udział w strajku jest dobrowolny, propozycja posła Truskolaskiego jest dość hojna. Szczególnie że przykładowo w Białymstoku władze miasta i tak starają się wymyślić takie rozwiązania na czas strajku, żeby zapewnić dzieciom odpowiednią opiekę. Niektóre z nich zostanie pewnie w domach, co może się też wiązać z wzięciem przez część rodziców urlopów opiekuńczych, za które pracodawcy wypłacają 80% wynagrodzenia. Rodzice mogą więc też być stratni.
Katarzyna Kisielewska-Martyniuk, wiceprzewodnicząca rady miasta, a z zawodu nauczyciel, napisała w tej sprawie interpelację do prezydenta. Apeluje, by spróbować znaleźć środki dla białostockich pracowników oświaty.
- Nie wskazuję źródła finansowania, bo wiadomo, że jakieś oszczędności będą z tego tytułu, że wynagrodzenie nie zostanie wypłacone pracownikom - mówi Katarzyna Kisielewska-Martyniuk.
A co z egzaminami?
Planowany strajk może poważnie utrudnić też życie uczniom, szczególnie ostatnich klas gimnazjów i szkół podstawowych, którzy w kwietniu mają mieć egzaminy. Od 10 kwietnia, czyli dwa dni po rozpoczęcia strajku, zaplanowane są egzaminy gimnazjalne. W kolejnym tygodniu egzaminowi będą poddani natomiast ósmoklasiści. Nauczyciele w tych dniach potrzebni są w komisjach egzaminacyjnych, a przecież jeszcze są młodsze klasy, którym trzeba zorganizować zajęcia.
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl