"Krwawa tradycja" prosto z PRL-u
Popularyzacja karpia jako ryby związanej ze świętami Bożego Narodzenia jest ściśle związana z czasami Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej (PRL). To właśnie wtedy władze państwowe, z ministrem przemysłu i handlu Hilarym Mincem na czele, zaczęły aktywnie propagować karpia z hasłem "Karp na każdym wigilijnym, polskim stole". Ryba ta miała wtedy zyskać na popularności ze względu na jej dostępność, ekonomiczność i łatwość w hodowli. Doprowadziło to do tego, iż w szybkim tempie rozpoczęto otwieranie masowych hodowli karpi, a sklepy państwowe zaczęły hurtowo sprzedawać tę rybę przed Wigilią.
W Białymstoku karpie nie miały lekko, na co wskazują chociażby źródła medialne. Można tutaj wspomnieć przykładowo o fotografii z "Gazety Białostockiej" z 1959 roku, o numerze 270, na którym pracownica ówcześnie działającego sklepu rybnego w Białymstoku, stoi z siatką na ryby obok akwariów z karpiami.
Wiele osób żyjących w czasach PRL-u opowiada, że żywe karpie były często trzymane w zlewach lub wannach przed Wigilią. Stanowiło to integralną część przygotowań do świąt. Ryby te, trzymane w za małych dla nich przestrzeniach w sklepach lub na targach, później trafiały do reklamówki, aby na końcu zostać zabite przez jednego z domowników. Finałem był świąteczny stół. Niestety, chociaż wiele lat minęło od tamtych dni, niektórzy ludzie wciąż praktykują tę "krwawą tradycję".
W moim domu ta praktyka nigdy nie miała miejsca, ale jeszcze rok temu, podróżując autobusem, usłyszałam rozmowę między ok. 30-letnim mężczyzną a starszą kobietą na temat ich planów zakupu żywego karpia na nadchodzące święta. Rozprawiali o "odrąbaniu mu głowy" przed Wigilią.
Z dzieciństwa pamiętam wielkie kontenery w sklepach spożywczych ze ściśniętymi rybami i długą kolejką oczekujących na ich zakup klientów. Mimo że wiele sklepów już z tej praktyki zrezygnowało to nie trzeba daleko szukać. W internecie nadal można natknąć się na oferty zakupu żywych karpi od prywatnych hodowców, a także zdjęcia zadowolonych (o zgrozo!) kupców.
Czy Polacy chcą zmian?
"Międzynarodowy Ruch Na Rzecz Zwierząt Viva" opublikował w swoich mediach społecznościowych informację o wynikach badania przeprowadzonego przez IBRiS, dotyczącego podejścia Polaków do kwestii związanej z karpiami. Zgodnie z uzyskanymi danymi, aż 71,5% Polek i Polaków nie planuje zakupu żywego karpia na nadchodzące święta. Ponadto, aż 71,6% respondentów wyraziło przekonanie, że przenoszenie żywych ryb w reklamówkach bez wody stanowi formę cierpienia dla tych zwierząt.
Przytoczone wyniki z tego badania są więc jednoznaczne - Polacy chcą zmian, przynajmniej w większości. Oczywiście, nadal znajdują się i tacy, których nie wzrusza duszenie żywej ryby w reklamówce, trzymanie jej w wannie, aby na końcu własnoręcznie ją zabić. Dlaczego tak się dzieje? Jest to w dalszym ciągu kultywowanie tradycji, niewiedza, a może chęć poczucia przypływu małej adrenaliny przy zabijaniu ryby?
Na oficjalnej stronie Fundacji Viva znajduje się petycja skierowana do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej, która dotyczy natychmiastowego wprowadzenia zakazu sprzedaży żywych ryb w Polsce, ze szczególnym uwzględnieniem okresu świątecznego. Ustawowy zakaz sprzedaży żywych ryb jest według Fundacji opcją do zaprzestania "krwawej tradycji". Prawdą jest, iż od czasów PRL-u już sporo się zmieniło w tym temacie, jednak fakt, że dalej trzeba poruszać tą kwestię i walczyć o prawa zwierząt wskazuje na to, iż świat jest w dalszym ciągu daleki od ideału.
24@bialystokonline.pl