Kieszonkowcy? Nie w białostockich autobusach
Jeszcze 5 czy 10 lat temu białostoccy policjanci otrzymywali po kilka zgłoszeń dotyczących kradzieży w autobusach. Funkcjonariusze twierdzą, że obecnie zjawisko to jako problem zostało wyeliminowane. Zdaniem mundurowych kieszonkowcy albo siedzą w więzieniach albo wyjechali.
Inną sprawą jest to, że kradzieże często nie są zgłaszane. Poza tym większość autobusów Białostockiej Komunikacji Miejskiej jest wyposażona w monitoring (pierwszy taki pojazd pojawił się w stolicy Podlasia w 2007 r.), który stanowi materiał dowodowy. W tym momencie takiego systemu nie ma 56 starych pojazdów. A i to ma się zmienić, ponieważ w ciągu najbliższych 2 lat BKM chce wymienić te maszyny na nowe modele z monitoringiem.
- Mamy takie poczucie, że bezpieczeństwo w autobusach bardzo się poprawiło – mówi Bogusław Prokop z Białostockiej Komunikacji Miejskiej.
Jeżeli jednak widzimy podejrzanie zachowujące się osoby, taką informację można przekazać kierowcy, który powiadomi dyspozytora, ten zaś właściwe służby. Jednocześnie Bogusław Prokop uczula, żeby nie traktować kierowcy jak szeryfa i nie oczekiwać od niego, że nagle zamknie wszystkie drzwi i wyłączy silnik autobusu.
Ponadto brak negatywnych statystyk nie oznacza, że można czuć się całkowicie bezpiecznym. Warto pamiętać o zasadzie "przezorny-ubezpieczony".
- Nie trzymajmy wartościowych rzeczy w zewnętrznych kieszeniach. Torebka powinna być zamknięta i trzymana blisko siebie. Trzeba kierować się zdrowym rozsądkiem – wskazuje asp. Marcin Gawryluk z zespołu prasowego podlaskiej policji.
Warto także być czujnym w sytuacji, kiedy ktoś nas zagaduje i próbuje odwrócić naszą uwagę. Poza tym złodziej rzadko działa w pojedynkę. Zazwyczaj to 2 lub 3 osoby, które współpracują. Ich łupem najczęściej padają pieniądze. A sieci zarzucane są w większości przypadków w ścisłym centrum miasta.
Oszuści idą z duchem czasu
Jednocześnie okazuje się, że dobrze mieć się na baczności nie tylko ze względu na potencjalnych kieszonkowców, ale także z uwagi na oszustów, którzy unowocześniają swoje metody.
Takim zaawansowanym sposobem jest ściąganie pieniędzy z kart płatniczych. Złodziej ma przenośny skaner, szuka najbliższej karty i pobiera kwotę poniżej 50 zł, bo tyle maksymalnie może wziąć bez podawania PIN-u. Kiedy u jednej osoby manewr ten wykonany zostanie kilka razy, trzeba liczyć się ze sporą stratą.
Dotychczas w Białymstoku doszło do jednej takiej sytuacji. Policja nie podaje żadnych dodatkowych informacji, ponieważ sprawa ta jest przedmiotem postępowania. Jak wskazuje asp. Marcin Gawryluk, istnieje jednak sposób na uniknięcie utraty pieniędzy. Wystarczy mieć ochronnik, który zapobiega zbliżeniowym transakcjom. Kosztuje on kilka zł.
dorota.marianska@bialystokonline.pl