Podczas pierwszego posiedzenia Komisji Kultury i Promocji Miasta radni podjęli decyzję, by obrady odbywały się w placówkach kulturalnych podległych urzędowi miejskiemu. W ten sposób politycy mogą zobaczyć, jakie są potrzeby tych placówek i ich pracowników. Zdania tego nie podziela prezydent miasta, który uważa, że obrady powinny odbywać się w urzędzie.
- Ze zdziwieniem dowiedzieliśmy się, że nie możemy mieć komisji w Muzeum Wojska w Białymstoku, ponieważ wszystkie komisje mają odbywać się w urzędzie miasta przy ul. Słonimskiej. To jest dziwne, ponieważ dotychczas mieliśmy komisję w Białostockim Teatrze Lalek i Białostockim Ośrodku Kultury. Teraz nagle okazuje się, że urzędnicy nie mogą opuszczać urzędu. Zawsze wydawało nam się, że urzędnicy powinni wychodzić do ludzi, zobaczyć, czego potrzebują – mówi Wojciech Koronkiewicz, wiceprzewodniczący Komisji Kultury i Promocji Miasta.
Radni zwracają uwagę na to, że obrady w zamkniętych pomieszczeniach w urzędzie nie pokazują realnych potrzeb białostoczan.
- Na miejscu widzimy potrzeby. Wszystkiego w urzędzie nie widać, w papierach, w planach się tego nie zobaczy, trzeba przyjść i to obejrzeć na własne oczy – informuje Koronkiewicz. - Apelujemy do prezydenta miasta i do wszystkich pracowników pozwólcie nam wyjść do ludzi - dodaje.
Najbliższe posiedzenie Komisji Kultury i Promocji Miasta miało się odbyć w Muzeum Wojska.
- Otrzymaliśmy pismo od dyrektora, że tak nie może być. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że prezydent zabronił podległym placówkom kulturalnym goszczenia nas. Zaprosiła nas na szczęście Książnica Podlaska - informuje Krzysztof Stawnicki, przewodniczący KKiPM.
justyna.k@bialystokonline.pl