Przez ostatnie 1,5 miesiąca w Białymstoku i nie tylko temat referendum lokalnego ws. lotniska był jednym z głównych. Po ogłoszeniu jego wyników większość opinii skłania się w stronę, że jego słaba frekwencja potwierdziła to, że było ono niepotrzebne. Przypomnijmy, że frekwencja podczas głosowania wyniosła w całym województwie zaledwie 12,96%, czyli do urn poszło trochę ponad 110 tys. osób, z czego 96% było na "tak".
Wynik oczywisty, pieniądze zmarnowane
Prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski całą inicjatywę ocenia dość ostro. Jego zdaniem to, że ludzie będą "za", dało się powiedzieć bez głosowania i wydawania pieniędzy.
- To jest porażka inicjatorów. Lekką ręką wyrzucono w śnieg 4 mln zł publicznych pieniędzy, a i tak wiadomo, że ci, którzy poszli, są za lotniskiem – mówi prezydent Tadeusz Truskolaski i podkreśla, że w regionie potrzebne jest lotnisko, ale odpowiednie do możliwości.
- Każdy człowiek jest za tym, żeby wzbogacać ofertę i konkurencyjność regionu czy miasta, ale znając analizy i pamiętając nieudaną próbę budowania lotniska w naszym mieście, kiedy były na to środki unijne, przystąpiliśmy do budowania lokalnego lotniska - dodaje.
W odpowiedzi na argument, że lotnisko lokalne, które jest budowane na Krywlanach, nie zapewni regularnych przewozów pasażerskich, Tadeusz Truskolaski odpowiada, że taka możliwość jest niewykluczona.
- Zarówno lotnisko lokalne, jak i port regionalny musi mieć operatora. Przy dłuższym pasie na lotnisku regionalnym oczywiście mogłyby lądować większe samoloty, ale takie do 50 pasażerów będą mogły lądować na Krywlanach i jeżeli znajdzie się operator, to jest możliwość przewozów pasażerskich i to po całej Europie.
Kampania wyborcza czy głos społeczeństwa
Wśród komentujących pojawiły się również opinie, że referendum i prowadzona przed nim akcja reklamująca była po prostu rozpoczęciem kampanii wyborczej.
- Moim zdaniem mieszkańcy Podlasia wiedzieli, że to referendum nic nie da, że jest tylko kampanią wyborczą kilku radnych PiS-u. Nawet rząd Beaty Szydło powiedział, że nie przekaże 400 mln zł na budowę lotniska regionalnego, a wszyscy wiedzą, że nie ma takich pieniędzy w województwie – mówi radny PO Maciej Biernacki.
Podobnego zdania jest poseł Nowoczesnej Krzysztof Truskolaski, który uważa jednak, że skoro twarzą walki o referendum był radny PiS Paweł Myszkowski, to jego partia powinna bardziej zaangażować się w kampanię referendalną i to w głównej mierze jej wina, że frekwencja jest tak niska.
- PiS chyba za mało zaangażował się w kampanię referendalną, nie rozreklamował jej tak, aby referendum było ważne. Mamy wydane 4 mln zł, które poszły tak naprawdę w śmietnik. Zastanawiam się, czy pan Paweł Myszkowski reklamował siebie czy reklamował referendum. Bo jeśli siebie, to mogłaby to być najdroższa kampania referendalna, jakiej można się spodziewać – mówił poseł Truskolaski.
Nie wszyscy jednak źle oceniają idee przeprowadzenia tego referendum. Radny lewicy Wojciech Koronkiewicz jest zdania, że zawsze jest dobrze zapytać ludzi o opinie i żałuje, że w niedziele większa ilość osób się w tej sprawie nie wypowiedziała. Sam skorzystał z tej możliwości i jest za budową portu lotniczego.
- Referendum zawsze jest dobrą rzeczą, kiedy ludzie mogą się wypowiedzieć i powiedzieć o swoich nastrojach. Żałuje, że tak mało osób wzięło w tym udział. Ja poszedłem i zagłosowałem, i uważam, że dobrze by było, gdyby lotnisko powstało, bo ułatwiłoby to kontakt Białegostoku ze światem. Mnie osobiście przekonały liczby z Rzeszowa, gdzie spodziewano się o wiele mniejszej ilości pasażerów niż lata obecnie.
Temat referendum pewnie jeszcze dość długo będzie poruszany, szczególnie że przedstawiciele komitetu referendalnego już zapowiedzieli, że mają zamiar badać ewentualne nieprawidłowości przy informowaniu o nim obywateli w województwie. Pytaniem pozostaje: czy nadal będzie to walka o wybudowanie portu lotniczego czy jednak hasło wyborcze.
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl