Atmosfera przed Miejskim Ośrodkiem Pomocy Rodzinie na ul. Białej 13/33 była dziś bardzo napięta. W godzinach porannych dochodziło do kłótni i przepychanek. Można byłoby tego uniknąć, gdyby wnioski były przyjmowane przez cały rok i było więcej dofinansowań.
- To jest chore, naprawdę chore i poniżające. Stoimy po kilka godzin, żeby złożyć wniosek, który być może i tak nie zostanie rozpatrzony. Choruję od wielu lat i tak wiele wydaję na leczenie z własnej kieszeni, podejrzewam, że za kilka lat nie będę nawet marzyć o dofinansowaniu rehabilitacji – mówi stojąca w kolejce pani Irena. - Traktuje się nas jak zwierzęta. Człowiek walczy o coś, co mu się należy. Całe życie opłacał te składki i na co? U lekarzy czeka się w gigantycznych w kolejkach i to jest XXI wiek? - dodaje.
Ludzi, którzy są zainteresowani dofinansowaniami, jest bardzo dużo. W ubiegłym roku ponad 1500 osób złożyło wniosek, z czego zakwalifikowało się niecałe 300. Większe szanse na pozytywne rozpatrzenie wniosku mają osoby z wysokim stopniem niepełnosprawności oraz te, które nie uczestniczyły w turnusie w poprzednim roku.
- Ustawiłem się w kolejce o godzinie 7.00 W tym czasie było 300-350 osób. Słyszałem, że byli tacy co stali od godziny 4 rano, a ktoś mógł i wcześniej nawet. I były to osoby starsze, schorowane, z laskami. Ja nie wytrzymałem tej kolejki, postałem 2 godziny i już mi kręgosłup rozbolał, więc musiałem pojechać do domu, bo inaczej bym upadł. Problemem jest to, że są tylko 3 stanowiska, gdzie przyjmowane są wnioski - mówi jeden z mężczyzn, który składał wniosek.
Niektórzy przyszli złożyć dokumenty w imieniu swoich bliskich, którzy są na tyle schorowani, że sami nie mogą tego uczynić, a mimo to nie są pewni, że ich zgłoszenie zostanie pozytywnie rozpatrzone.
- Problemem jest ilość skierowań i ilości miejsc, których jest za mało. Ja przyszłam w sprawie swojej mamy, która w czasie wojny była w obozach m.in. w Oświęcimiu. Takie osoby moim zdaniem powinny być szczególnie traktowane, nawet jeśli jest mało miejsc. Pamiętajmy, że takich ludzi jest już niewiele - dodaje jedna z pań stojących w kolejce, która woli pozostać anonimowa.
justyna.k@bialystokonline.pl