Tematowi miłości poświęcona jest wystawa "Tylko mnie kochaj" Ady Karczmarczyk. Artystka przyznaje, że ma ona charakter autoterapeutyczny. Jakiej terapii Ada potrzebuje? Od zawsze kochała się w wyobrażonych postaciach. Nie może znaleźć sobie prawdziwego chłopaka.
Duchowa miłość różowych mózgów
- To wystawa o miłości wyidealizowanej, umysłowej, duchowej, która została zainspirowana moim życiem - opowiadała Ada Karczmarczyk podczas oprowadzania kuratorskiego w Galerii Arsenał.
Wita nas kształt męskiej postaci wycałowanej na różowo. Ale naklejka odkleja się od ściany. Postać mężczyzny jest ulotna, trochę wyimaginowana.
W kręgu zainteresowań artystki zawsze znajdowały się postaci wielkie - aktorzy, pisarze, filozofowie. Jednym słowem - geniusze. Niezwykły poczet, z którego jedna postać się wyróżnia. To - znów wycałowany na różowo - Jezus.
Różowe są też mózgi, które przytulają się, całują, kochają (jedna z prac cyklu zapowiadała wystawę). Jak wyjaśnia artystka, prace mają pokazać relację między umysłami i poszukiwanie miłości umysłowej. - Zależało mi na przedstawieniu miłości nie fizycznej, ale duchowej - przyznaje artystka.
Kreacja i prawda. Gdzie jest granica?
Jedną ze ścian pokrywa "Piramida serc". Na każdym z serc znalazły się inicjały Ady oraz postaci ze świata sztuki czy showbiznesu, ale też kolegów dziewczyny. Na samej górze widnieje symbol Boga – na nim zawsze można się oprzeć. Pod piramidą, na podłodze artystka ustawiła toster, dzięki któremu może przeprowadzić... akcję podgrzewania listów miłosnych.
Dużą rolę na wystawie odgrywa też dźwięk. W kilku filmach Ada śpiewa, a w przypadku jednej z prac do śpiewania - w formie karaoke - zaprasza też widzów.
W finałowym pomieszczeniu wystawy artystka przypomina, że miłość można traktować jako rodzaj pewnej rozgrywki. Przedstawia też statystyki dotyczące jej wyimaginowanych uczuć.
- Na ile wystawa ma charakter afirmatywny, a na ile jest rodzajem kreacji? - pytała Monika Szewczyk, kurator. - Widz może tego nie wiedzieć.
- Nie jestem w stanie stwierdzić, gdzie jest granica między reżyserowaniem siebie, a prawdą - odpowiadała artystka.
Gazeta wraca z inną tożsamością
Druga wystawa prezentowana w Arsenale to "Cinderella" Konrada Maciejewicza. Punktem wyjścia i centralnym motywem tego pokazu jest figura Kopciuszka, jednak zyskuje ona charakter symbolu. Najczęściej wykorzystywanym przez Maciejewicza medium jest kolaż, do którego używa fotografii ze starych czasopism ilustrowanych.
- Kiedy tworzę kolaże, pisma wykorzystane są w całości - mówi artysta. - Wycięte ścinki tracą swoją tożsamość. Gazeta wraca, ale już z inną tożsamością.
Tak jak w klasycznym kolażu artysta m.in. tnie i nakleja, ale sam proces twórczy ma szczególny wymiar.
- W prace Maciejewicza wpisana jest przemoc, a podejmowane przez niego tematy związane są często ze śmiercią i początkiem nowego życia - pisze Michał Jachuła, kurator wystawy.
To poszukiwanie odpowiednich elementów do zbudowani prac staje się osobistą podróżą artysty w świat kultury wizualnej. Fantazja jest tym, co łączy prezentowane kolaże i baśń.
Obie wystawy można oglądać do 27 marca w godz. 10-18 od wtorku do niedzieli, w czwartek wstęp jest wolny. Patronujemy wydarzeniom.
anna.d@bialystokonline.pl