Po znakomitą książkę opublikowaną w 1937 roku - komentowano wówczas jej rewolucyjną formę - sięga Jacek Milczanowski, aktor teatralny, filmowy i telewizyjny. Zajął się nie tylko reżyserią, ale jest też autorem adaptacji i scenografii.
- Chciałem zaznaczyć trzy światy, w których porusza się główny bohater Józio, a więc szkołę, nowoczesny dom Młodziaków i dwór - mówi reżyser. I dodaje: - Ponadto proponujemy widzom pewną grę z "Ferdydurke". Aktorzy wcielają się w kilka postaci, w tym też w aktorów. Pokazujemy, jak wygląda pewne wgryzanie się w "Ferdydurke". Staramy się być jednym z przewodników po tym utworze.
Gombrowicz bohaterem numer jeden
Dla aktorów zmierzenie się z kilkoma postaciami - często drastycznie się różniącymi - to ciekawe doświadczenie.
- Gramy tu szczególnie formą. Trzeba zerwać z jedną postacią i wejść w drugą - opowiada Sławomir Popławski, pełniący również funkcję asystenta reżysera. - Operujemy skrótem, nie ma czasu na psychologiczne pogłębienie. Scenki są kilkuminutowe, ale bardzo intensywne.
Rewolucyjna kompozycja "Ferdydurke" (narracja mieszająca się z dygresjami) zmusza do adaptacyjnych skrótów. W niewiele ponadgodzinnym spektaklu znalazły się więc najsmakowitsze kąski wyłowione z utworu Witolda Gombrowicza. Tych, którzy z książką nie mieli jeszcze do czynienia, na pewno sprowokuje do jej przeczytania.
Jacek Milczanowski podkreśla, że główny ciężar spoczywa w tym spektaklu na języku używanym przez pisarza. - To Gombrowicz ma być tu bohaterem numer jeden - zaznacza.
Stąd prosta i utylitarna scenografia oraz stonowane kostiumy i animacje (odpowiada za nie Soya) - nieodrywające uwagi od istoty przedstawienia.
"Miny" z komentarzem
Nie zabraknie w nim wszystkich charakterystycznych dla gombrowiczowskiego utworu sytuacji, m.in. przyprawiania "gęby" czy mechanizmu "upupiania". Będziemy również świadkami "pojedynku na miny", który początkowo został z adaptacji wykreślony.
- Nie podglądałem innych inscenizacji "Ferdydurke", ale pamiętam tę krakowską Macieja Wojtyszki (zrealizowana w ramach "Teatru Telewizji" w latach 80. - przyp. red.) - wspomina reżyser. - Na miny zmierzyli się w niej Jerzy Radziwiłowicz i Jerzy Frycz. Nie miało to jednak w sobie dramaturgii. Dlatego postanowiłem usunąć tą scenę. Sławek Popławski przekonał mnie, by ją zostawić. Pomyślałem, że użyję tego cudownego, pseudobarokowego języka Gombrowicza. Osłuchałem się z nim, grając w "Trans-Atlantyku". Uznałem, że w tej narracji jest piękno; tylko ona nada "pojedynkowi na miny" sens.
W spektaklu - oprócz wymienianego już Sławomira Popławskiego - zobaczymy Monikę Zaborską-Wróblewską, Katarzynę Mikiewicz, Piotra Półtoraka, Macieja Radziwanowskiego i Tadeusza Sokołowskiego.
Premiera "Ferdydurke" w najbliższy weekend, 12 i 13 listopada o godz. 19 na małej scenie Teatru Dramatycznego.