Mimo kiepskiej pogody, na występ przybyły tłumy. Tego wieczora Hey postawił na miks nowych i starych utworów. Grając "Chińskiego urzędnika państwowego", "Umieraj stąd", "Boję się o nas", "Kto tam? Kto jest w środku?", promowali nową płytę "MURP". Ale mogliśmy też usłyszeć piosenki z poprzednich płyt, m.in. "Muka!", "[Sic!]", "Cudzoziemka w raju kobiet" czy "W imieniu dam". Miłym zaskoczeniem były tak stare kompozycje, jak okraszone dawką psychodelii "Cudownie" z płyty "Ho!", "Heledore babe", "Teksański" czy "Moja i twoja nadzieja" zagrana dla Pawła Krawczyka, który świętował w Białymstoku urodziny.
Nosowska opowiedziała historię o swoich związkach z Białymstokiem. - Tu urodził się mój tata. Tutaj chodził do podstawówki, potem do liceum. Później postanowił zostać marynarzem i wyjechał do Szczecina. Pozdrawiam więc ulicę Bema - mówiła ze sceny wokalistka. - Przyjeżdżałam tutaj na wakacje do cioci.
Publika podrygiwała w rytm muzyki, pierwsze rzędy wrzeszczały: "Kasia! Kochamy Cię!". Nosowska odpowiadała: - Ja Was też. I po każdym utworze dziękowała za wspaniały odbiór.
Podczas bisów Hey pokazał, że potrafi bawić się swoją twórczością. Zaproponował wiązankę przearanżowanych utworów - "Zazdrości" (w konwencji disco), "Luli lali" i "Chyba". Również dzięki dobremu nagłośnieniu i ciekawej grze świateł (scena miała podobną aranżację jak okładka płyty - napis "MURP" odczytany za pomocą alfabetu Morse'a pojawiał się w różnych kolorach) koncert był niezapomnianym spektaklem.
Patronowaliśmy festiwalowi "Inny Wymiar - sąsiedzi", który zorganizował Białostocki Ośrodek Kultury.