30 października rano 29-letni Grzegorz wyszedł z mieszkania przy ul. Grochowej w Białymstoku (zameldowany był w Choroszczy). Tego dnia nie dotarł jednak do pracy, urwał się z nim kontakt, mężczyzna wyłączył telefon. Wiadomo jednak, że żył, na jego ślad natknięto się np. we Wrocławiu. Informację o poszukiwaniach można było znaleźć niemal w każdym miejscu Białegostoku, ale też w okolicznych miejscowościach.
Blisko miesiąc od chwili zaginięcia znaleziono jego zwłoki. Było to w minioną środę (25.11) wieczorem.
- Na zwłoki natknął się w lesie przechodzień, była to przypadkowa osoba - informuje kom. Michał Rusak, rzecznik prasowy komendanta miejskiego policji w Gdyni.
Kompleks leśny znajduje się pomiędzy Gdynią a Sopotem. Jak mówi Rusak, gdy na miejsce przybyła policja, zobaczono wiszące ciało. Na miejsce został wezwany prokurator. Od razu zlecił sekcję zwłok. Policja nie informuje, jaka mogła być przyczyna śmierci, nie mówi też, kiedy dokładnie mogła nastąpić.
- Mogę tylko powiedzieć, że nic nie wskazuje na udział osób trzecich. Wszystko dokładnie wyjaśni sekcja zwłok - mówi Rusak.
Sprawę będzie badała prokuratura z Gdyni i lokalna policja. Poinformowano również o tym policję z Białegostoku.
ewelina.s@bialystokonline.pl