Grzegorz Turnau zabrał w podróż przez swoje najbardziej znane przeboje. Nie zabrakło jednak też utworów Wojciecha Młynarskiego, Marka Grechuty, a nawet... Johna Lennona.
Na powitanie artysta wyraził swój zachwyt nową siedzibą Opery i Filharmonii Podlaskiej: - Chciałoby się w Krakowie mieć takie "coś". Żeby przypłynęło jak transatlantyk i zacumowało gdzieś przy Wiśle.
Choć na początku wyjaśnił, że nie będzie zbyt wiele mówił, w dalszej części koncertu zapowiadał utwory i snuł anegdotyczne opowieści. Zabrzmiały największe przeboje, m.in. "Bracka", "Cichosza", "Pamięć", "Naprawdę nie dzieje się nic", "Liryka, liryka". Wiele publika odśpiewała, tak że artysta przyrywał swój występ i akompaniował na fortepianie.
Tego wieczoru królowało słowo. Teksty piosenek nie straciły nic na swojej aktualności, Turnau przypomniał też mniej znane utwory. Z humorem opowiadał o swoich byłych sympatiach. Jedna lubiła Baczyńskiego (do przecudnej urody wiersza "(Piosenka) Znów wędrujemy" dopisał więc muzykę), druga – Johna Lennona (przetłumaczył piosenkę "Jealous guy", ale – dla jasności – wcześniej wykonał fragment oryginału), trzecia – Marka Grechutę (Turnau wielokrotnie wspominał postać artysty).
Na finał koncertu zagrał piosenkę "Na plażach Zanzibaru", którą wykonuje w duecie z Sebastianem Karpiel-Bułecką. Nieobecność wokalisty grupy Zakopower nie była żadną przeszkodą, Turnau z powodzeniem odśpiewał partie Sebastiana zmienionym głosem. Rozbawiona publika – duża sala przy Odeskiej była szczelnie wypełniona – gromko oklaskiwała tę wersję utworu. I domagała się bisów. Artysta z zespołem (muzycy, podobnie jak wokalista, w znakomitej dyspozycji) zagrali więc "Między ciszą a ciszą" oraz "Motorek" z repertuaru Marka Grechuty.
Portal BiałystokOnline.pl patronował koncertowi.
anna.d@bialystokonline.pl