Policjanci natychmiast przystąpili do działania. Tymczasem...
Z policyjnych ustaleń wynika, że chłopak wraz z kolegą w sobotę późnym popołudniem uczestniczył prawdopodobnie w libacji alkoholowej. W trakcie imprezy, na telefon jego przyjaciela, zadzwoniła matka 17-latka. Próbowała nakłonić syna do powrotu do domu. Od niego usłyszała jednak, że chłopak nie wróci, gdyż został porwany. Czterej nieznani mu mężczyźni wciągnęli siłą jego i kolegę do ciemnego BMW i właśnie wiozą ich w bagażniku nie wiadomo dokąd. Tej rozmowy telefonicznej prawdopodobnie nikt z uczestników imprezy nie słyszał. Chłopak najwidoczniej uznał, że dobrze usprawiedliwił matce swą nieobecność w domu i spokojnie wraz ze swoim przyjacielem kontynuował wieczorną eskapadę. Udali się na teren ogrodów działkowych w pobliżu Wasilkowa. W domku należącym do rodziców 17-latka spędzili kilka godzin. Następnie uznając, że pomysł nocowania w wychłodzonej altance nie był do końca przemyślany, postanowili wrócić do domu. W drodze powrotnej pomysłowy chłopak zaproponował koledze, że zadzwoni na policję to może przyjedzie radiowóz i odwiezie ich do domu. Z najbliższej budki telefonicznej wykonał telefon do policji i opowiedział wersję wydarzeń, która wprawiła w osłupienie stojącego obok niego przyjaciela. Była to historia, którą wcześniej zrelacjonował swojej mamie. Dodał natomiast ciąg dalszy wymyślonego scenariusza: otóż rzekomi sprawcy porwania pobili jego kolegę do nieprzytomności i zawieźli ich do opuszczonego budynku w pobliżu Sobolewa. Tam porywacze umożliwili swym ofiarom ucieczkę.
Przybyli na miejsce policjanci zabrali chłopców do komisariatu. O odnalezieniu "ofiar porwania" powiadomili rodziców 17-latka. Ze wstępnych ustaleń wynika, że "autor" wymyślonej historii jest pod stałą opieką lekarza psychiatry. Natomiast rodzice drugiego chłopaka nie martwili się o niego, gdyż ten wcześniej uprzedził ich, że wróci do domu bardzo późno.
Dokładne okoliczności tego zdarzenia wyjaśni postępowanie prowadzone przez białostockich policjantów.