Na początku stycznia na numer alarmowy 997 zadzwonił mężczyzna, mówiąc, że wysadzi w powietrze jeden z białostockich hoteli, po czym się rozłączył. Na miejsce natychmiast zostały skierowane patrole policji oraz innych służb ratunkowych. Ewakuowano 90 osób znajdujących się w budynku. Gdy już wszyscy byli bezpieczni, na zagrożony teren wkroczył policjant z psem. Okazało się, że alarm był fałszywy. Nie znaleziono żadnego ładunku wybuchowego.
Do podobnego zdarzenia doszło także w lutym. Wtedy także pod numer 997 zadzwonił ten sam mężczyzna i powiadomił, że za 15 minut wybuchnie bomba w budynku na jednym z białostockich osiedli. Po tym komunikacie także się rozłączył. W tym przypadku również została podjęta akcja ratunkowa, ale podobnie jak za pierwszym razem - alarm okazał się fałszywy. Z ustaleń policji wynikało, że w obu przypadkach zgłaszający dzwonił z budek telefonicznych na terenie Białegostoku. Sprawca był przekonany, że to zapewni mu anonimowość. W ostatnich dniach jednak żartowniś został zatrzymany. 18-latek przyznał się do wykonania obu telefonów. Nie potrafił wyjaśnić motywów tego nieodpowiedzialnego zachowania. Mężczyźnie przedstawiono dwa zarzuty. Grozi mu za to nawet do 8 lat więzienia.
lukasz.w@bialystokonline.pl