W sobotę wczesnym popołudniem grupa nastolatków, działając wspólnie i w porozumieniu, realizując uprzednio powzięty zamiar, zawlokła odpowiednio przygotowaną kukłę nad rzekę i z zimną krwią podpaliwszy, wrzucili ją do rzeki. Jeszcze kilka lat temu tradycja nader częsta, dziś niestety wymiera.
Kiedyś w okolicy 21 marca całe klasy wędrowały radośnie, żeby ową Marzannę skutecznie ukatrupić i puścić z biegiem rzeki. Było wspólne tworzenie kukły, wypychanie czym kto ma, wiązanie sznurami. Była uroczysta procesja nad rzekę, radość z podpalania i ten dreszczyk emocji, kiedy płonący symbol wpadał do wody.
W miniony weekend miałem przyjemność znów uczestniczyć w tradycyjnych obchodach topienia i palenia. Jak co roku. Dla dzieci była słoma, szmaty i gazety, sznury do wiązania i szkielet w kształcie krzyża. Dla dorosłych – ognisko, dobra nalewka i chwila oddechu od codzienności. I ponad pięćdziesiąt osób. Dzieci zrobiły Marzannę i wszyscy poszliśmy nad rzekę – w wiadomym, niecnym celu.
Ale ani po drodze, ani w Białymstoku, jakoś nie widziałem więcej takich procesji. I wydaje mi się, że dzisiaj już nikt normalny nie kultywuje tradycji. Dziś ewentualnie można stworzyć wydarzenie na Facebooku albo zgadać się w sieci i wirtualnie pożegnać zimę. Zamiast kukły – JPG, zamiast ognia GIF, zamiast marszu nad rzekę – AVI. Smutne.
A my, szaleńcy, od sześciu lat, rok w rok, bierzemy gazety i siano, związujemy, niesiemy nad prawdziwą rzekę i spaliwszy prawdziwym ogniem wrzucamy do prawdziwej rzeki.
Z drugiej strony
Przepisy bhp, przeciwpożarowe oraz regulaminy większości wspólnot osiedlowych zakazują takich praktyk jak palenie ognia w miejscu publicznym. W dobie segregacji odpadów niestosowne jest również mieszanie papieru z drewnem, sznurem i czynnikiem roślinnym w postaci siana. A już na pewno niedopuszczalne jest wyrzucanie tychże nieczystości do wód powierzchniowych.
W związku z powyższym, zjawisko powszechnie nazwane tradycją topienia Marzanny, powinno zostać trwale wyeliminowane z życia publicznego. Nie wspominając nawet o samym pomyśle zbiorowego robienia krzywdy czemuś, co przypominać ma człowieka.
W domu lepiej. Telewizor, konsola, tablet. Świat w zasięgu wzroku. Bez podnoszenia się z kanapy. Dobrze, że trudno jest chlusnąć komuś wiadrem wody online – może przynajmniej Śmigus Dyngus przebiegnie w normalnej atmosferze, z towarzyszeniem prawdziwej wody.
Czego sobie, i Państwu, życzę.
24@bialystokonline.pl