Cały Białystok mieni się pięknymi twarzami kandydatów do Europarlamentu, które z billboardów obiecują lepsze życie i wspaniałą przyszłość naszego regionu. Tylko zagłosuj. I przyszło mi do głowy, że to całkiem fajnie – bo już dawno nikt nic nie obiecywał. Kiedyś cała masa telemarketerów dzwoniła z darmowym kapciem albo wiertarką w zamian za obecność na zupełnie niezobowiązującym pokazie garnków. A teraz cisza. Czyżby RODO?
Chociaż nie, dzwonią czasem – tylko już nieco rzadziej, ale konsekwentnie. Po sześćset trzydziestym drugim telefonie nie tylko można już powtórzyć z pamięci całą ich kwestię. Można też zacząć bawić się całą sytuacją – kierując rozmowę w różne strony. Obiecują kapcie, to można spróbować wynegocjować jeszcze i piżamę czy tam szlafrok. Jak dają wiertarkę – to spokojnie można prosić o dwie, dla sąsiada jeszcze.
Co bardziej niecierpliwi klienci rozłączają się od razu, a to błąd. Im dłużej rozmawiasz, tym mniej kolejnych osób uda się naciągnąć na zupełnie darmową akcję sprzedażową, na której nawet ci odporni na manipulację kupują pościel na raty ino świst. Poza tym można poznać ich techniki i sztuczki, sposoby działania – a na końcu można zapytać, skąd w ogóle mają nasze dane – to zupełnie wystarczy, żeby konsultant natychmiast się rozłączył...
Z drugiej strony:
Przyzwyczailiśmy się do wyżywania się na tych biednych konsultantach z pierwszej linii frontu. Błąd. To tak, jakby wszyscy mieli do Was pretensje, że staracie się dobrze wykonać swoją pracę. Taką mają robotę – nie każdy może być nauczycielem. Ktoś wymyślił taką formułę, ktoś zobaczył, że jak się coś obieca, to łatwiej namówić ludzi do czegoś (co potem elegancko ściągnęli kandydaci w różnych wyborach). To kto jest winny, że to działa? No – my.
Czy to znaczy, że trzeba chodzić na te pokazy i kupować te cudowne pościele z merynosów za miliony monet? Wolna wola. Można chodzić i można nie chodzić. Można kupować i można nie kupować. Ale nie można tak jechać po tych Bogu ducha winnych telemarketerach przecież. To nie oni są naciągaczami. Nawet nie ich szefowie. Właściwie to nawet nie szef wszystkich szefów tych sprzedawców.
Owszem, forma jest mniej lub bardziej dyskusyjna i manipulacja mniej lub bardziej ewidentna. Ale każdy, kto w podstawówce miał dodawanie, wie, że jak się kupuje coś na raty, to suma tych rat składa się na łączną cenę czegoś. I jak cudowny odkurzacz kosztuje dwanaście tysięcy, to coś jest nie halo. Nawet jak do tego jest wiertarka gratis i szampan przy wejściu. Ostatecznie, kto nigdy nie dał się w nic wkręcić, niech pierwszy rzuci kamień...
Prezentowane w felietonie treści i poglądy należą do autora, nie są oficjalnym stanowiskiem Redakcji.
24@bialystokonline.pl