Zapraszali Was kiedyś na pokaz garnków? Albo pościeli z merynosów australijskich, karmionych ptasim mleczkiem i jajecznicą z przepiórczych jaj? U mnie zawsze zaświeca się czerwona lampka, że ściema. Że ktoś próbuje na mojej głupocie zbić majątek. Tak samo, jak mi się zaświeca, kiedy ktoś zaprasza mnie na "superwyjątkowe spotkanie wyłącznie dla wybranych, podczas którego dowiesz się, jak w krótkim czasie stać się bogatym i szczęśliwym człowiekiem – czyli daj piątaka i znajdź trzy osoby, które dadzą Tobie".
Piramidy finansowe zawsze kojarzyły mi się z metodą "na wnuczka": zdobądź zaufanie i wyrwij ile się da, zanim ofiara skojarzy, że coś nie tak. Czyli – dostajesz jasną i klarowną informację: zarabiaj super kasę, bądź panem swojego życia, sam decyduj, jak gruby będzie Twój portfel. Tylko znajdź więcej takich jak Ty, którzy spędzają życie na wyspie złudzeń o bogactwie i wiecznym szczęściu na ziemi. Namawiaj innych do inwestowania (czytaj: wtapiania) kasy w naszą firmę, która jako jedyna daje okazję i otwiera możliwości. Tylko dziś, tylko teraz! I tak co tydzień od pół roku.
Wielką cechą sekty jest cierpliwość. Jakże wiele razy Świadkowie przybywali pod me drzwi w niedzielę w godzinach przedpołudniowych, aby pogadać o losie świata i jedynym ratunku. Ileż to wysiłków podejmują członkowie sekt dla pozyskania nowych, za przeproszeniem, członków. Tyleż empatii wykazują niedoszli biznesmeni, szukający przysłowiowego piątaka. Twój piątak dla nich to droga do szczęścia, do bogactwa i szczęśliwego życia. A Ty? Oczywiście próbuj, próbuj. Może i Tobie trafi się kumulacja i spełnisz marzenia. A jak nie – to szukaj dalej i wciągaj kolejnych w kolejną piramidę.
Z drugiej strony:
Jak mawia mój brat: "jeden lubi, jak mu cyganie grają, inny – jak mu buty śmierdzą". Dlaczego bronić ludziom spełniania marzeń? Jeśli ktoś widzi prawdziwe szczęście i możliwość osobistego rozwoju na gruncie czegoś, co my nazywamy piramidą finansową – co nam do tego? Jeśli ta pogoń za dobrem materialnym naprawdę stanowi meritum w życiu człowieka – czy mamy prawo oceniać?
Spotkałem ostatnio dawno nie widzianego kolegę. Wiem, że działa w firmie, którą uważam za piramidę finansową. Zapytałem, co on na to. A on na to: co dziś nie jest piramidą? Mając etat, pracujesz na kogoś innego. Sprzedając ciastka, handlując samochodami, kładąc tynki, spełniasz marzenia kogoś oczko wyżej w swoistej piramidzie. Zawsze jest ktoś, kto skorzysta z Twojej pracy bardziej niż Ty. I dajesz tego piątaka – chcesz czy nie.
Pomyślałem – mądre to. Choć w Białymstoku jest już co najmniej kilka biznesów z cyklu: "daj piątaka i znajdź trzy osoby, które Tobie dadzą" – to suma summarum nic nowego one przecież nie wnoszą. Cały świat jest tak pomyślany, że pracujesz na kogoś innego. Tyle, że nie trzeba jak w sekcie klaskać i udawać, że się cieszysz, spełniając marzenia tych, co w piramidę weszli wcześniej. Czy to coś zmienia? Czy piramida równa się sekta?
Jak myślicie?
24@bialystokonline.pl