Już od czasów cesarza Dioklecjana najlepszą metodą marketingową – która sprawdza się na wielu polach – jest: coś obiecać. Stosują ją mówcy motywacyjni, dietetyczki, osiedlowe koła szydełkowe, a w ostatnim czasie mieliśmy doskonały przykład w postaci śmiałych i odważnych obietnic wyborczych. Zadziałało. Za ciosem postanowiła pójść jedna z sieci handlowych, której hasło "świeżaki for all" przeszło najśmielsze oczekiwania – tak klientów, jak i samych organizatorów.
Od kilku tygodni po sklepach obrandowanych czerwono–czarnym symbolem owada wędrują tysiące ludzi. Nie, nie po zakupy. Po maskotki. Zaglądają w każdy kąt, podnoszą każdy karton, z nadzieją w oczach zerkają na podniesione rolety magazynu. Nie zaznawszy spokoju, jadą do następnej lokalizacji. I następnej, i kolejnej. Tripadvisor wydał ponoć nawet specjalny przewodnik z naniesionymi na mapę symbolami biedronki, gdzie można online wymieniać się informacjami na temat tego, czy są już obiecane świeżaki.
Dzieci przez wiele tygodni solidnie naklejały naklejki. Cieszyły się jak dzikie, kiedy było ich już tyle, ile trzeba. I co? Nima! Okazało się, że nie ma! Dzieci zaskoczyły Biedronkę. Zakupy zrobione, naklejki naklejone, Świeżaka nima! Jak za PRL-u, trzeba się dowiadywać, czekać, szukać. A jak już rzucą na sklep te maskotki, to trzeba zdążyć przed innymi! Bo schodzą lepiej niż najnowszy iPhone w dniu premiery. Koło południa już nie masz czego szukać – jak chcesz świeżaka, to tylko rano. PRL – bis: tylko na kartki i limitowana edycja.
Z drugiej strony:
Biedronka miszcz! Jak zachęcić do zakupów po zakończeniu akcji ze zbieraniem naklejek? Nie dać nagród na czas, kazać się dowiadywać, kazać jeździć po całym mieście odwiedzając wszystkie dyskonty. Tu kupisz mleko, tam bułeczkę, a na koniec tego ciężkiego turnee zatrzymasz się już chyba tylko na dziale monopolowym. Tak związanej z siecią spożywczą społeczności nie zbudował nikt nigdy.
To raz. Dwa, że od czasów poprzedniego konkursu, w którym za zakupy były już rozdawane maskotki, niczego się nie nauczyliśmy. Nadal z pasją robimy "nadzakupy", dobierając gumy albo czekoladę lub cokolwiek niepotrzebnego, żeby tylko dostać jedną naklejkę więcej. Nadal wydając kilkaset złotych cieszymy się jak dzieci, dostając gratis świeżaka wartego parę groszy. I jesteśmy w stanie o niego walczyć! Każdy z nas jest teraz chytrą babą z Radomia.
Także, kto pierwszy, ten lepszy. W ciekawych czasach żyjemy, oj – w ciekawych...
24@bialystokonline.pl