Mieliście kiedyś tak, że wędrując w upalny dzień po Białymstoku, spontanicznie zrzuciliście sandały i na bosaka, ale w ubraniu, kąpaliście się w fontannie tryskającej radośnie pod Teatrem Dramatycznym, czując ulgę od piekielnego skwaru? Ja też nie. Ale zobaczcie, ile dzieci i dorosłych radośnie chlapie się w wodach fontanny na Plantach czy na Rynku Kościuszki, albo pod teatrem właśnie. Pogratulować pomysłu, i życzyć szybkiego powrotu do zdrowia.
Tych, co jeszcze nie wiedzą, informuję. Pilnie strzeżoną tajemnicą, której nie zdradzajcie proszę nikomu, jest zagadka niespotykanego koloru, zapachu i smaku wody wydobywającej się ze wspomnianych źródełek. Otóż, woda, którą oblewacie Państwo swoje nagrzane w tropikalnych temperaturach ciała wraz z niejednokrotnie markową odzieżą i drogim obuwiem, wędruje w obiegu zamkniętym. Schładza wasze dzieci i przypadkowych przechodniów, spływa do kratki ściekowej, po czym wraca pod ciśnieniem… i schładza kolejnych zachwyconych. Sama radość. I samo zdrowie.
Nie trzeba być wysokiej klasy detektywem, żeby odkryć, że jeśli woda obmywszy moje nogi i inne członki, wraca obiegiem zamkniętym do kolejnych chętnych, raczej nie była też świeża kiedy schładzała moje ciało. Ile takich obiegów wykonała zanim ulżyła mi w upale? Ilu mieszkańców mojego miasta kąpało się przede mną? Sądząc po tłumach pod teatrem, wielu. Także, tego…
Z drugiej strony:
Nie wpadajmy tak od razu w paranoję. Od chodzenia po kałużach nikt jeszcze nie umarł, nawet jeśli przeszło się po nich już parę osób. Na WF-ie 20 osób pije w szkole z jednej butelki (o imprezach nie wspominając), a tu nagle wszyscy tacy sterylni i wrażliwi. Jakoś nie słychać żadnych komunikatów o epidemii wywołanej kąpielami w zamkniętym obiegu fontanny przy Ratuszu. Chyba, gdyby było jakieś realne zagrożenie, usłyszelibyśmy o tym?
Dla tych, którzy żyją w maksymalnej czystości, miasto przewidziało atrakcję w postaci kurtyn wodnych. Można zamoczyć się totalnie bez ryzyka, że ktoś wcześniej w tej wodzie już coś tam maczał. Można polatać na bosaka przed Piłsudskim, delikatną mgiełką zwilżając ciało w gorące dni. Tylko, żeby komuś nie przyszło za dużo zdjąć – bo art. 140 Kodeksu Wykroczeń tylko czeka!
Na szczęście, tropiki mamy w Białymstoku chyba szczęśliwie już za sobą. A gdyby się zdarzył jakiś cieplejszy dzień, zawsze można skorzystać też z bogatej palety kąpielisk w regionie. No, chyba że komuś przeszkadza parawan rozstawiony polskim zwyczajem, na szerokości dwóch hektarów kwadratowych wokół grilla. Albo widok bernardyna chlapiącego się razem z właścicielem tuż obok. Bądź też myśl, że jezioro albo zalew to także – było, nie było – obieg zamknięty…
Jak żyć?
24@bialystokonline.pl