Wnuczki i wnuczkowie bezlitośnie łupią niczego nie świadomych emerytów, zagrabiając często oszczędności całego życia. Ale tym, co zwraca uwagę czytelników wcale nie jest ten bezczelny proceder.
Fora dyskusyjne i media społecznościowe huczą od komentarzy oburzonych internautów. Wiele jest głosów sprzeciwu wobec tej sytuacji i wielu z niedowierzaniem odnosi się do samego faktu, nie mówiąc o nieopisanej ciekawości, skąd to się w ogóle bierze. Nie, wcale nie chodzi tu o oszustwo, krętactwo, wykorzystywanie naiwności i ufności dobrych starszych ludzi.
O dziwo, przedmiotem głębokich analiz, oburzenia, szoku i niedowierzania, nie jest kradzież dużych sum pieniędzy, w kwotach często sięgających kilkuset tysięcy polskich nowych złotych. Internety huczą od zadziwionych wnuczków i wnuczek, które nie mogą dojść do siebie po informacji, że taki emeryt, czy emerytka, posiada zakiszone w skarpecie dwieście czy trzysta tysięcy!
Zamiast piętnować gamoni, rozwodzimy się od kilku miesięcy nad tym, ile w kieszeni i portfelu ma statystyczny staruszek, skąd tyle ma i na co wydaje. Dziwne…
Z drugiej strony:
Nie jest to nowa informacja, że zaufanie starszych ludzi nadwyrężają z sukcesami sprytni młodociani. Pomysł na naciąganie emerytów działa z powodzeniem kilka lat, i mimo szerokiej kampanii informacyjnej organów ścigania, działa nadal.
Trochę się nam już opatrzyły nagłówki w stylu "kolejne oszustwo na wnuczka". Ale tytuł prasowy "fałszywy wnuczek ukradł staruszce trzysta tysięcy" – to jest temat! Nie ma co się dziwić, że spada nam wrażliwość na krzywdę a szalejemy za kwotami cudzych pieniędzy.
Moim zdaniem ważne, że się mówi. Im więcej osób dotrze do informacji że dzieją się takie rzeczy i że taki telefon z prośbą o szybką kasę wcale nie musi pochodzić od wnuczka, tym lepiej dla wszystkich. Nawet, jeśli będzie to przy okazji szału pod tytułem: "taka bieda a tu emeryt obraca milionami".
Ja tam swojemu wnuczkowi dam nawet i milion – jak będę miał wnuczka, no i jak będę miał milion.
24@bialystokonline.pl