Muralu, czy ci nie żal – zapytują pewnego znanego Zenona zapewne znajomi i przyjaciele od ładnych kilku dni. To, co miało być wizytówką miasta, województwa i hołdem pamięci niekwestionowanej gwiazdy muzycznej, ewidentnie nie zatrybiło. Nie poznali się mieszkańcy ani na formie, ani na treści przesłania, które straszy z jednej ze ścian.
Mural, z taką pompą promowany i z takim hukiem ogłaszany, przestrasza. Pomysł na promowanie Podlasia za pomocą gwiazdy disco polo sam w sobie nawet nie był zły. I większość Białostoczan nawet by pewnie zacisnęło zęby, gdyby nie wykonanie. Bo to, co tam wisi, to z całą pewnością nie jest Zenek.
I tak oto, za sprawą dziwnego zbiegu okoliczności, Zenek dołączył do grona sław, które wspominać się będzie trochę z sentymentem, a trochę z zażenowaniem.
Cytując klasyka: "jak do tego doszło, nie wiem...".
Z drugiej strony:
Czy tego chcemy, czy nie, w Polsce nasz region słynie – oprócz tego, że jesteśmy zagłębiem tanecznych talentów – ze śledzia w głosie i z muzyki disco polo. Ten ostatni fenomen, choć wielu wypiera ze swej świadomości taką tezę – z Białegostoku czy Grajewa zawładnął całą Polską, od Zakopca po Hel. A królem disco polo jest nie kto inny, jak Pan Martyniuk właśnie.
Nic więc dziwnego w tym, że kojarzony z Białymstokiem, niosący pełną radości rozrywkową nutę człowiek doczekał się uhonorowania. Nie jest to, na razie jeszcze, postać na miarę Zamenhofa – żeby mu mikropomniki stawiać – ale że zasłużył na utrwalenie dla pokoleń – bez dwóch zdań. Wszak człowiek to znany i lubiany.
A murale są ostatnio modne i wydaje się, że to właściwa forma uznania zasług Pana Zenona dla naszego miasta i regionu. Niech ta uśmiechnięta buzia każdego dnia spogląda na nas i rozwesela – taka przecież jest też życiowa droga muzyka disco polo.
Prezentowane w felietonie treści i poglądy należą do autora, nie są oficjalnym stanowiskiem Redakcji.
24@bialystokonline.pl