Zaczęło się. Adidaski, leginsy, opaska na ramię na smartfon, no i w drogę. Półmaraton, ćwierćmaraton, bieg po zdrowie, nocna jazda na rolkach. Cały Białystok na diecie, zdrowy tryb życia i te sprawy. Nawet pływanie na byle czym przypomina wszystkim grubaskom, że trzeba się ruszać. Gdzie się nie obejrzysz, wszechobecny szał na ruch. Jak trochę przygasło z nordic walkingiem, to znowu przybyło rowerów miejskich. Masakra jakaś...
Moda na zdrowie szczególnie uwidacznia się właśnie teraz, kiedy już klimat sprzyja. I wszystkim, co nie zdążyli schudnąć w zimie mówi: do roboty! Rusz się, człowieku. Będziesz lepiej się czuł, swobodniej oddychał, łatwiej wchodził po schodach i osiągniesz szczęście w życiu. A jeżeli nie masz motywacji sam, dołącz do zorganizowanych akcji. Białystok biega – przypominają plakaty w całym mieście i trąbią portale społecznościowe. Nie zdążyłeś na nightskating? Nic straconego, za chwilę następna edycja. W kupie raźniej – jak to mówią.
Gdyby nie tak rozdmuchana promocja i niesłabnąca moda na zdrowie, wielu pewnie nigdy nie miałoby okazji poczuć, jaka to frajda przebiec 10, 15 kilometrów. Nie poczułoby tego wiatru na twarzy, tej kolki w prawym boku. I tej satysfakcji, kiedy dobiegasz do mety – wśród oklasków, dopingu, fleszy aparatów i zazdrosnego wzroku tych, co wciąż za tobą. Ciekawe, ile żyć ludzkich uratowano w samym Białymstoku dzięki propagowaniu aktywności fizycznej. Ile zawałów mniej, ile papierosów zostało w kioskach, ile schabowych zamieniono na kiełki...
Z drugiej strony:
A może ja wcale nie chcę biegać? Może ja się czuję osaczony tą całą akcją zdrowego trybu życia? Może ja się czuję dyskryminowany, że zamyka się ulice dla biegaczy, kiedy ja – zwykły grubasek – chcę przewieźć moje kochane kilogramy samochodem? Każdy biega, jeździ na rowerze, rolkach czy choćby przysiady robi – to muszę i ja? Każdy je sałatę i zapija koktajlem z bananów i szpinaku, a ja ze swoim podwójnym kebabem na grubym cieście mam schodzić do podziemia? Nigdy!
Zdrowi i aktywni nie przyjmują do wiadomości, że na świecie są ludzie, którzy świadomie wybierają inny tryb życia. Celowo nie uprawiają sportu, jedzą rzeczy niezdrowe świństwa i zamiast na siłownię, wybierają się wieczorami na zapiekankę. Długie godziny spędzone przy grillu czy nad frytkownicą to też ciężka harówka – można by rzec - ćwiczenia "na masę". Jeżeli taka forma relaksu daje szczęście, to dlaczego mamy odbierać komuś tę przyjemność? Więcej tolerancji, ludzie.
Dziś mija miesiąc, odkąd rano idę biegać. Tak mówi sobie każdego dnia wielu białostoczan, robiąc śniadanie w wygodnym szlafroku i miękkich kapciach. Mimo tej mody na zdrowie, mimo licznych miejskich biegów, mimo że cały Białystok oddycha teraz aktywnością fizyczną. Jedni oczywiście nie mają silnej woli i tak zwanego samozaparcia. Inni z przekory idą pod prąd, wpylając smalec z boczkiem. Jeszcze inni może by i chcieli, ale trochę się wstydzą a trochę się boją... W tym sezonie otoczmy szczególną troską i myślmy ciepło o wszystkich, którzy nie biegają i nie jeżdżą, i nie ćwiczą, i nie chudną.
To co, może kebaba?
24@bialystokonline.pl