- Od stycznia najbardziej newralgiczne trasy mogą być nierealizowane - ostrzega marszałek województwa, Jarosław Dworzański. A wszystko, jak mówi, przez "niefrasobliwość samorządów".
Po zmianie przepisów dotyczących transportu publicznego, każdy samorząd ma obowiązek podjąć uchwałę, w której określa lokalizację przystanków komunikacji publicznej znajdujących się przy drogach, którymi zarządza. Dopiero po tej uchwale, urząd marszałkowski może wydać zezwolenia na przejazdy na poszczególnych trasach.
W tej chwili przewoźnicy - zarówno 5 spółek publicznych PKS-ów, jak i prywatni - jeżdżą na zezwoleniach wydanych przed tą zmianą, ale ważność zdecydowanej większości z nich kończy się wraz z bieżącym rokiem.
- Jeśli nie będzie uchwał samorządów, urząd marszałkowski nie będzie mógł wydać nowych zezwoleń - podkreśla Katarzyna Zajkowska, dyrektor Departamentu infrastruktury i środowiska w Urzędzie Marszałkowskim. Dodaje przy tym, że procedura wydania takiego zezwolenia trwa około 2 miesięcy, czyli samorządy najpóźniej w październiku powinny stosowne uchwały podjąć.
Tymczasem na 132 podlaskie samorządy tylko 13 takowe podjęło (14. została uchwalona dziś, w Białymstoku), 7 nie musi ich podejmować, a więc ponad 100 samorządów "uchwał przystankowych" jeszcze nie ma. Dlatego marszałek publicznie zaapelował o rozpoczęcie prac w tym kierunku.
- Konieczne są szybkie decyzje - mówił Dworzański na specjalnie zwołanej konferencji prasowej. Nie ukrywał również obawy, że poszczególne gminy czy powiaty z problemu zdadzą sobie sprawę dopiero, gdy po Nowym roku do nich autobus po prostu nie dojedzie.
Rocznie w województwie podlaskim ma miejsce 22 mln przewozów komunikacją autobusową. Realizuje je 20 przewoźników. Większość z nich korzysta z dopłat na bilety ulgowe.
ewelina.s@bialystokonline.pl