- Czy kosztem 14 milionów złotych nie obciążymy mieszkańców o dodatkowe kłopoty? - pytał radny Mariusz Gromko i zaproponował, by projekt uchwały odesłać do prezydenta miasta. Za pomysłem tym opowiedziała się większość rady miejskiej. Oznacza to, że nie podjęto głosowania w tej sprawie, a następne odbędzie się dopiero na koniec marca.
Sprawa dotyczy elektronicznej karty miejskiej i zasad na jakich będzie wydawana. Proponowana uchwała mówiła, że karta imienna ma być bezpłatna pod warunkiem posiadania ważnego biletu okresowego bądź wpłaty 10 zł (przeznaczonych na zakup biletów jednorazowych) na konto karty. Określała również zasady wydawanie e-biletu na okaziciela, zapisywania na nim ulg czy opłatę za wydanie duplikatu.
Jak podnosił Gromko, zasady użytkowania karty nie są jasne: np. co będzie, gdy ktoś ma bilet, a się nie zaloguje wsiadając do autobusu.
Tymczasem Bogusław Prokop, szef Białostockiej Komunikacji Miejskiej wyjaśniał, że dzisiejsze głosowanie dotyczyło tylko wydawania kart. Szczegółowe zasady ich użytkowania miały być przedstawione za miesiąc.
- Mamy w magazynie 10 tysięcy kart, których nie możemy teraz wydać - mówił Prokop. Jak dodawał, za miesiąc będzie ich 20 tys. i tym samym liczba pasażerów, którzy będą chcieli je otrzymać mocno się skumuluje. Ponadto już można byłoby zapisywać bilety na legitymacjach studenckich. Z powodu braku uchwały, nie jest to możliwe.
- System nie jest dopracowany - twierdził radny Marcin Szczudło i za przykład podawał Warszawę, gdzie podobne rozwiązania funkcjonują do 10 lat. Na niej powinna wzorować się białostocka komunikacja, ustalić dokładne zasady użytkowania biletu, a potem poddać je pod głosowanie radnych.
System e-karty miał być uruchomiony do końca marca, a do września bilety papierowe i elektroniczne działałyby jednocześnie. Brak uchwały oznacza, że na uruchomienie poczekamy do kwietnia, a nie wykluczone, że do maja.
W tej chwili 38 tys. białostoczan złożyło wniosek o wydanie e-karty.