Gdy naczelnik wydziału finansowo-podatkowego, pan Porzeziński, referował sprawę zmian w budżecie miejskim, skutek był piorunujący. Radni jeden po drugim opuszczali salę obrad i zamiast słuchać referatu, składającego się z olbrzymiej masy cyfr, pozycji i przepisów prawa, "orientowali się" na bufet. Ten exodus z sali obrad potęgował się z każdą chwilą, aż referent wreszcie zauważył, że prócz niego i prezydium na auli nikogo już nie ma.
Przewodniczący zarządził więc przerwę. Radny Sawicki w szlachetnym i słusznym uniesieniu krzyczał pod adresem ojców miasta gawędzącym w bufecie przy herbatce i ciastkach, że "jest to niegrzeczne wychodzić z sali zamiast pracować". Nikt nie usłuchał. Po przerwie, która dość długo trwała, posiedzenie wznowiono, a niezainteresowanych panów radnych ukarano jedynie reprymendą.
24@bialystokonline.pl