Jak wynika z Krajowego Rejestru Długów, rośnie zadłużenie wobec jednostek oświaty. W ubiegłym roku pod koniec sierpnia wynosiło 18,8 mln zł, w tym - ponad 20 mln zł.
Najwięcej dłużników mają prywatne placówki
Największe problemy z zaległymi płatnościami mają przede wszystkim placówki prywatne. Tu uczniowie zalegają na 17,5 mln zł. Mniejsze zadłużenie jest wobec szkół publicznych, wynosi bowiem 3,2 mln zł. Spore problemy mają też ośrodki szkoleniowe oraz te które oferują różnego rodzaju kursy. W sumie czekają na zwrot ponad 7,5 mln zł.
– Za 3/4 całego długu wobec sektora edukacji odpowiadają konsumenci. To łącznie 15,7 miliona złotych. Składa się na to 21 tysięcy przeterminowanych zobowiązań finansowych od 11 tysięcy dłużników. Każdy z nich ma do oddania przeciętnie 1400 złotych. Ale to nie wszystko. Szkoły współpracują z firmami, na przykład wynajmują im sale, hale sportowe czy sprzęt. Tu również można trafić na nierzetelnego kontrahenta, który oblał egzamin z przedsiębiorczości. W sumie biznes zalega placówkom oświatowym ponad 5 milionów złotych. Z tego najwięcej, bo prawie 2,7 miliona złotych, są winne spółki, a ponad 2,3 miliona złotych jednoosobowe działalności gospodarcze – wylicza Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.
Co ciekawe, wśród zadłużonych wobec placówek oświatowych, dominują panie. Stanowią w sumie aż 2/3 wszystkich dłużników. Może to wynikać też z tego, że kobiety częściej podejmują naukę. Jak wynika z raportu Głównego Urzędu Statystycznego, w tym roku na studia wyższe w naszym kraju wybrało się dwa razy więcej pań, niż panów. To samo dotyczy także szkół policealnych.
Najczęściej zadłużeni są konsumenci w wieku 26-35 lat, na drugim miejscu znaleźli się 36-45 latkowie, a na końcu osoby do 25 roku życia.
Najwięcej osób, które zalegają pieniądze placówkom oświatowym jest w województwie mazowieckim (zaległości sięgają 4,1 mln zł), na drugim miejscu jest kujawsko-pomorskie dług wynosi 1,7 mln zł. Na trzecim miejscu znalazły się województwa: podlaskie, podkarpackie, pomorskie i śląskie (wszystkie czekają na zwrot około 1,5 mln zł).
Skąd się biorą długi edukacyjne?
Długi wobec placówek oświatowych, to zazwyczaj nieopłacone czesne. Co ciekawe, wielu studentów nawet nie wie, że ma jakiekolwiek zaległości i dowiaduje się do nich w trakcie rozmowy z negocjatorem. Zazwyczaj dotyczy to studentów, którzy porzucili naukę, ale nie dopełnili wszystkich formalności, czyli formalnie nie wypowiedzieli umowy z uczelnią. W takich przypadkach należność za naukę była cały czas naliczana.
Do windykacji najczęściej trafiają zaległe faktury za czesne i nieuregulowane płatności za kursy dla dzieci oraz różnego rodzaju szkolenia. W wielu przypadkach dłużnicy tłumaczą się tym, że nie ukończyli nauki, więc placówka powinna sama ich wykreślić.
– Widać też nowy trend dotyczący finansowania szkoleń przez potencjalnych pracodawców. Podczas rekrutacji proponują oni kandydatom kursy przygotowujące do danego zawodu. Gdy kandydaci je ukończą, zostaną zatrudnieni. Jeśli taka osoba przerwie szkolenie, musi zapłacić za nie z własnej kieszeni, ale często tego nie robi, uważając, że to problem firmy, a nie jej. Mamy też do czynienia z sytuacjami, kiedy pracownicy od kilku lat zatrudnieni w firmach otrzymują możliwość awansu, o ile podniosą swoje kwalifikacje. Pracodawca wyraźnie zaznacza, że sfinansuje im kurs, ale podwładni muszą uczestniczyć w nim do końca. W przeciwnym wypadku zostaną obciążeni kosztami, co niestety wiele osób lekceważy. Tak właśnie powstają długi edukacyjne – wyjaśnia Jakub Kostecki, prezes Zarządu firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso.
Wielu dłużników przyznaje, że nie zapoznawała się z umowami, które były podpisane. Co ciekawe, twierdzą także, że nie dostali żadnego wezwania do zapłaty, więc nie mieli świadomości, że są cokolwiek winni.
Sporo długów mają przedsiębiorstwa - to kiepska informacja
Okazuje się, że na ponad 5 mln zł są zadłużone przedsiębiorstwa, które nie opłaciły placówkom edukacyjnym m.in. zleconych badań i ekspertyz, wynajmu sal i sprzętu oraz szkoleń i kursów (np. obejmujących naukę języków).
Warto też zwrócić uwagę, że placówki edukacyjne też często zalegają z płatnościami i mają do zwrotu dużo więcej, niż ich dłużnicy. W sumie, jak wynika z KRD, powinny oddać swoim wierzycielom 49 mln zł. Aż 2140 placówek ma problemy z zapłatą na czas. Średnie zobowiązanie przypadające na jedną szkołę wynosi prawie 23 tys. zł.
– Przykład szkół pokazuje, jak szkodliwa może być nieuczciwość płatnicza. Gdy placówki nie otrzymują należnych im pieniędzy, to same popadają w kłopoty i albo nie mogą opłacić wszystkich niezbędnych rachunków, stając się dłużnikiem, albo muszą rezygnować z poprawiania warunków nauki i rozwoju swoich uczniów. Prawie 21 milionów złotych, które szkoły powinny odzyskać, to jednocześnie dług wobec ich podopiecznych – komentuje Katarzyna Starostka, ekspertka Rzetelnej Firmy.
24@bialystokonline.pl