"Ambasada" - taki tytuł nosi interaktywny spektakl, z którym na Dni Sztuki Współczesnej przyjechał wczoraj Teatr Usta Usta Republika. Aby wziąć udział w projekcie, trzeba było wypełnić internetowy formularz i odpowiedzieć na kilka osobistych pytań, np. czy regularnie używasz kosmetyków do pielęgnacji ciała. E-mailem i SMS-em otrzymujemy informację zwrotną o miejscu wydarzenia (lokalizacja jest ściśle tajna). W Białymstoku był to Pałac Branickich.
Ta przestrzeń - pełna zakamarków i tajemniczych piwnic - świetnie sprawdziła się jako tytułowa Ambasada. Uczestników wycieczki wita leżący w wannie Ambasador. Wyczytuje nazwiska i zaprasza na górę. Wędrujemy po schodach, by tam na rozluźnienie wypić kieliszek wódki. Warto, bo w kolejnych pomieszczeniach - często z bardzo oszczędnym oświetleniem spotkamy niebezpiecznych pensjonariuszy, dziewczynkę świętującą urodziny czy Conchitę Wurst w pozie Jezusa. Ich historie przypominają o skomplikowanej naturze świata, a pracownicy Ambasady na każdym kroku sprawdzają naszą tożsamość, wyczytując nazwiska, proszą o wypełnienie kwestionariuszy i ankiet. W jednym z biur (urządzonym w łazience!) pytają: kawa, herbata czy komora gazowa? Osaczenie, strach, ciekawość - wszystkie te emocje są zupełnie uzasadnione. Czuję się jak bohater kafkowskiego "Procesu".
W finale nasza kilkuosobowa wycieczka ląduje w Aula Magna. Urzędnik nakazuje zamknąć oczy, potem przynosi ankiety. Po wypełnieniu słyszę swoje nazwisko. Zapraszają mnie do osobnego pomieszczenia - pałacowej kaplicy. "Dostałam azyl" - w głowie kołacze myśl. Na przygotowanej kartce piszę list pożegnalny do ukochanej osoby (jej imię podałam w formularzu). Urzędnik odprowadza mnie na dół:
- Bacznie się pani przyglądamy - nie ukrywa. - Proszę czekać na informację - dodaje, życząc mi miłego wieczoru. Dziękuję i z uśmiechem odpowiadam: - Nawzajem.
anna.d@bialystokonline.pl