Gimnazja się nie sprawdziły?
Niedawno Piotr Gliński, kandydat na wicepremiera, poinformował, że od przyszłego roku byłaby możliwość wprowadzenia reformy, jednak decyzja o tym leży w kompetencjach ministra edukacji i premiera.
Gimnazja w Polsce zostały zniesione w 1948 roku, by powrócić prawie 50 lat później. Od 1999 jest to drugi obowiązkowy poziom kształcenia dla uczniów w wieku 13-16 lat. Nauka w tej szkole trwa 2 lata i kończy się egzaminem, którego wynik decyduje o przyjęciu do szkoły średniej.
Przez lata społeczeństwo podzieliło się na zwolenników i przeciwników gimnazjum. W internecie rozgrzały dyskusje na ten temat.
"W moim odczuciu zdrowszy jest system edukacji ogólnej rozbitej na więcej etapów. Osiem lat w jednej szkole – to za długo, za nudno i za jednostajnie. Nowa szkoła, nowy etap w życiu, to szansa. Można poznać nowe towarzystwo, inaczej zafunkcjonować w nowej grupie, inaczej określić swoją tożsamość… Gdy się jest dzieckiem i nastolatkiem, chce się zmian i zmiana jest zdrowa, bo ośmiela, uczy otwartości, decyzyjności, radzenia sobie w odmiennych warunkach. Oczywiście osiem lat trzymania dziecka w jednej szkole to wygoda dla rodziców – nic nie trzeba zmieniać, zna się teren itd." - twierdzi jeden z internautów.
Prawo i Sprawiedliwość zamierza przywrócić ośmioletnie podstawówki i czteroletnią edukację w szkole średniej. Politycy podkreślali, że dzieci uczące się w gimnazjach musiały odnajdywać się w nowym środowisku i to było przyczyną wielu problemów, szczególnie z ich zachowaniem, o których wielokrotnie było głośno w całym kraju.
Także nauczyciele gimnazjów bronią tego systemu, podkreślając przy tym, że uczniowie są akurat w wieku dojrzewania, który jak powszechnie wiadomo, jest dość trudnym wiekiem. Ale nie ma to raczej nic wspólnego z gimnazjum.
- Praca w gimnazjum wygląda tak jak w każdej innej szkole. Nie zgadzam się z tym, że młodzież jest zła czy niedobra. Nawet jak zdarzają się trudności, to takie jest prawo wieku, a zadaniem nauczyciela jest to, by sobie z nimi radzić. Jestem za tym, by system edukacji działał prawidłowo, nie wiem jednak, czy częste zmiany temu służą. Na chwilę obecną trudno jest raczej to stwierdzić, nie znamy żadnych konkretów – mówi Beata Polkowska, wicedyrektor Publicznego Gimnazjum nr 15 im. Wiesława Kazaneckiego w Białymstoku.
Niektórzy przeciwnicy zmian zwracają też uwagę na koszt "szkolnej rewolucji", który z pewnością będzie bardzo wysoki.
A co czeka najmłodszych?
PiS jest przeciwny wprowadzonym zmianom dotyczącym idących do szkoły 6-latków. Z tym faktem nie zgadza się też wielu rodziców.
"Dziecko w tym wieku powinno się bawić, a nie siedzieć w ławce", "Uważam, że to rodzic powinien decydować, czy 6-latek ma iść do szkoły, chyba jako matka wiem najlepiej jak rozwija się moje dziecko" - to jedne z tysiąca internetowych wpisów rozgoryczonych rodziców.
Zmiany dotyczące 6-latków były wdrażane od kilku lat. Teraz być może wszystko zostanie cofnięte. To oznacza, że konieczne byłoby przerobienie całego dotychczas opracowanego programu. Problemem może okazać się fakt, że wraz z wprowadzonymi zmianami zmniejszono liczbę przedszkoli – teraz należałoby to zmienić.
justyna.f@bialystokonline.pl