Mamy do czynienia ze wzrostem liczby pracowników, którzy cierpią z powodu chorób zawodowych, innych niż jeszcze jakiś czas temu.
- Przez wiele lat najpowszechniejszą chorobą zawodową były dolegliwości związane z emisją głosu, które są typowe dla pracowników oświaty. Co ciekawe, to ewenement w skali Europy, bo tylko w Polsce choroba strun głosowych jest uznana za zawodową. Jednak i to się zmienia, bo obecnie najpowszechniejsze stały się choroby zakaźne. Mowa o boleriozie i pokleszczowym zapaleniu mózgu. Dotykają one przeważnie leśników oraz osób pracujących w terenie. Żółtaczka, wirusowe zapalenie wątroby – z kolei na te schorzenia szczególnie narażeni są pracownicy służby zdrowia – wyjaśnia doktor Ewa Komorowska, Konsultant wojewódzki w dziedzinie medycyny pracy.
Ponadto widoczny jest wzrost zachorowań na pylicę płuc. Najbardziej dotyka ona pracowników zajmujących się produkcją i przetwórstwem azbestu. Choć w Polsce od dokładnie 20 lat obowiązuje zakaz wytwarzania tego materiału, jednak ta podstępna choroba, ujawnia się dopiero po latach.
Lekarze zwracają też uwagę na wzrost schorzeń w obrębie narządu ruchu związanych ze sposobem wykonywanej pracy. Należą do nich dyskopatie i przeciążenia kręgosłupa.
- Pracując w wymuszonej pozycji lub wykonując ruchy monotypowe - czyli powtarzalne - narażamy się na zwyrodnienia czy zniekształcenia – mówi doktor Komorowska.
Specjalistka wskazuje też, że liczba osób dotkniętych chorobą zawodową niestety jest niedoszacowana. Pracownicy zatajają dolegliwości z obawy o utratę pracy. Takie sytuacje zdarzają się m.in. w przypadku chorób skóry i alergii.
dorota.marianska@bialystokonline.pl