20 lutego ruszył plebiscyt na "Najpopularniejszego człowieka 100-lecia" w Białymstoku. Głosowanie odbywa się na stronie internetowej miasta i potrwa do 30 maja, a wybierać można spośród wcześniej mianowanych przez specjalną kapitułę setki osób.
Jest to oczywiście związane z setną rocznicą odzyskania przez miasto niepodległości, która przypadła na dzień 19 lutego tego roku. Już wcześniej wytypowano 10 najwybitniejszych białostoczan, w którym to gronie znalazł się m.in. Tomasz Frankowski, Irena Białówna czy Ryszard Kaczorowski.
- Z tej setki chcemy wybrać specjalną osobę. Taką najbardziej popularną, bo trudno inaczej to nazwać – zapowiadał plebiscyt prezydent Tadeusz Truskolaski.
Władze miasta jednak zastanawiały się, w jaki sposób, poza tytułem, uhonorować tę najpopularniejszą osobę. Część z nich ma już swoje ulice czy place albo jest patronami różnych placówek, a przydałaby się jakaś szczególna forma upamiętnienia.
Zastanawiano się pomiędzy dwoma rozwiązaniami – muralem na magistracie albo pomnikiem w Parku Planty. Ostatecznie uznano, że pomnik to lepsze rozwiązanie, ponieważ nikt z nominowanych swojego monumentu do tej pory w Białymstoku nie ma.
- Mural to na pewno ciekawy sposób upamiętnienia, jednak uznano, że pomnik to bardziej odpowiednie do rangi tytułu rozwiązanie – informują przedstawiciele magistratu.
Oczywiście po ogłoszeniu wyników plebiscytu będzie trzeba przeprowadzić konkurs na koncepcję pomnika. Nie ma też jeszcze konkretnej lokalizacji w samym parku. Najprawdopodobniej stanie on jednak koło fontanny, czyli w jego centralnej części.
Z całą setką kandydatów do tytułu "Najpopularniejszego człowieka 100-lecia" można zapoznać się na stronie miasta. W magistracie nie chcieli zdradzić, kto na ten moment prowadzi, ale nie zdziwiłoby nas, gdyby był to ktoś z trójki Tomasz Frankowski – Szymon Hołownia – Paweł Małaszyński.
Oczywiście informacja powstaniu pomnika w parku Planty to primaaprilisowy żart.
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl